Zabił żonę z zazdrości
Dziś, o godzinie 15, na cmentarzu w Chociwlu (Zachodniopomorskie) pochowana zostanie 39-letnia Beata P., którą w niedzielny ranek zamordował mąż.
Kobieta prawdę o przebiegu zabójstwa zabierze ze sobą do grobu. Rodzina chce ujawnić przynajmniej jego motywy - pisze "Głos Szczeciński".
W środę przeprowadzona była sekcja zwłok, która potwierdziła, że Beata P. z Chociwla zmarła na skutek 12 uderzeń nożem.
Już pierwszy cios był wymierzony prosto w serce. Mąż, 40-letni Marek P. musiał zaatakować z zaskoczenia. Śpiący w pokoju obok ich 14-letni syn nic nie słyszał, podobnie jak sąsiedzi i mieszkający piętro niżej rodzice zmarłej. Nie było żadnych krzyków.
Kuzynka zabitej mówi, że 40-letni Marek P. był całe życie zazdrosny o żonę. Że to było uciążliwe dla rodziny i znajomych, a przede wszystkim dla samej Beaty. Potrafił nagle wracać z pracy w Niemczech albo wydzwaniał do domu i robił wyrzuty, gdy nie było żony. Był przekonany, że żona go zdradza, mimo że nigdy nie zastał jej w sytuacji, która by na to wskazywała.
- W sobotę wieczorem poszłyśmy razem na zabawę, ale ona nawet nie tańczyła, spieszyła się do domu, wróciłyśmy około północy - opowiada kuzynka zmarłej Aneta Szafoni z Warszawy, która przyjechała do rodziny w Chociwlu. - Proponowałyśmy mu, żeby szedł, ale nie chciał. Tego dnia był jakiś dziwny, nadpobudliwy, ciągle czepiał się, że Beata go zdradza. To była jego obsesja.
Marek P., dostał zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy. Siedzi w areszcie. Tymczasem prokuratura weryfikuje jego obszerne wyjaśnienia. Sprawdzi, czy przedstawiony przez niego przebieg zbrodni zgadza się z innymi dowodami. Trzeba też wyjaśnić, czy nie zachodzą przesłanki tzw. "uzasadnionego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami?, przy którym zagrożenie karne za zabójstwo to nie dożywocie, lecz maksymalnie 10 lat więzienia.
Z wyjaśnień żonobójcy wynika, że był wzburzony, tak bardzo zdenerwowany, że nie pamięta.
INTERIA/Głos Szczeciński