Wąska droga łączy niewielką wioskę Oraczewice z Choszcznem. Kilkaset metrów ma nawierzchnię asfaltową, pozostały odcinek to ubita ziemia, którą z każdym miesiącem trudniej przejechać. Mieszkańcy domagają się remontu drogi, jednak do jego przeprowadzenia niezbędny jest zarządca. Droga-sierota od 13 lat I tu pojawia się problem. Do drogi bowiem od 13 lat nikt się nie przyznaje. Starostwo Powiatowe w Choszcznie i gmina przerzucają się odpowiedzialnością za kilkusetmetrowy odcinek nawierzchni. Burmistrz Choszczna przekonuje, że droga należy do starosty od 1999 roku, gdy w Polsce wprowadzono trójstopniowy podział administracyjny i powstały powiaty. Zdaniem gminnych urzędników 13 lat temu, po wprowadzeniu nowego podziału administracyjnego, automatycznie jej zarządcą stał się starosta, który jest reprezentantem władzy centralnej w regionie. Nasz tylko asfalt Zarząd dróg powiatowych przy choszczeńskim starostwie ani myśli jednak przyznać się do gruntowego odcinka drogi. Według urzędników starosty droga nie należy do nich, bo nie ma asfaltu. Chodzi o geodezyjny opis jezdni. Z dokumentów opisujących drogi, którymi od 1999 roku zarządza starosta, jest mowa jedynie o asfaltowej nawierzchni. Starostwo uznało, że przejmie fragment z asfaltem, a jako że nie było w opisie geodezyjnym mowy o drodze gruntowej, to należy ona do gminy, przez której teren biegnie. To jest jedna działka W urzędzie gminy są dokumenty, które dowodzą, że droga z dwoma rodzajami nawierzchni była jedną i tą samą drogą. Według gminnych urzędników dopiero kilka lat temu starosta - niezgodnie z prawem - podzielił jedną działkę na dwie - stawiając granice w miejscu połączenia asfaltu z drogą gruntową. Sprawa trafiła do wojewody zachodniopomorskiego, który ma wyjaśnić urzędowy spór o osieroconą drogę. Mieszkańcy, którzy czują się ofiarami "dzikiego kraju" zorganizowali dziś protest, mając nadzieję, że w końcu znajdzie się ktoś, kto odważy się do drogi przyznać...