Bieda w piecu
Ludzie z biedy ogrzewają mieszkania czym się da, pisze "Głos Szczeciński". Do pieców trafiają plastikowe butelki po napojach, stare ubrania, a nawet resztki z obiadu. Trujemy siebie i przy okazji innych, ostrzegają specjaliści.
- Niektórzy w ogóle nie wynoszą śmieci. Od razu wszystko wrzucają do pieca. Byle tylko przeszło przez drzwiczki, mówi Sławomir Okruch, prezes szczecińskiej korporacji kominiarzy.
Ciemny dym z komina, smród i szczypanie w oczy. Dla mieszkańców wielu osiedli to codzienność. Stare meble z płyt wiórowych, porąbane ramy okienne, pocięte opony to wszystko ląduje w piecu.
- Najgorsze są plastiki, guma i sztuczne szmaty, bo z tego jest dużo sadzy, mówi Jan Janiak, kominiarz z 45-letnim stażem ze Stargardu. Palenie tych materiałów powoduje, że sadza w kominie osadza się szybciej. Nierzadko dochodzi do jej zapalenia. Wtedy komin pęka.
Miejscy urzędnicy rzadko dostrzegają, że w piecach spala się trujące śmieci. - W tym roku jeszcze nie mieliśmy żadnego zgłoszenia, mówi Jan Diaków, naczelnik wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta w Stargardzie. - W poprzednim roku mieliśmy dwa sygnały.
INTERIA.PL/PAP