Bieganie z klekotami - wielkoczwartkowy zwyczaj
Dźwięk hałaśliwych klekotów, zwanych także skrzekotami, popychanych przez biegnących chłopców, przypomniał w samo południe w Wielki Czwartek mieszkańcom wielkopolskich Mnichowic o męce i śmierci Chrystusa.
Zgodnie z tradycją chrześcijańską, w Triduum Paschalne, od czwartku do soboty, milkną kościelne dzwony. W czwartek, klekoty wyruszą jeszcze o godz. 18., w piątek klekotanie będzie słychać cztery razy w ciągu dnia, a w sobotę tylko raz - o godz. 5 rano.
Według Gogola, klekotów zostało już niewiele, ale hałas potęgują dzieci, których jest zawsze więcej, niż kołatek. Biegi rozpoczynają się od kościoła i tam także kończą się. Na noc klekoty pozostawiane są w przykościelnej dzwonnicy.
Tradycyjnie, przed zakończeniem czwartkowych biegów, chłopcy chodzą wieczorem z ministrantem od domu do domu i proszą o jajka. Hałasują tylko przed domami, których gospodarze spełnią ich prośbę, zatem wszyscy wiedzą, kto pożałował chłopcom chociaż jednego wielkanocnego jajka.
Widowisku przyglądają się starsi mieszkańcy wsi. - Tradycja jest piękna. Jako dziecko zawsze biegałam za skrzekotami. Chłopcy już o 5. rano powodują straszliwy hałas, ale jest to miły hałas. Czujemy wtedy, że święta są tuż, tuż - mówi jedna z mieszkanek.
Dla wiernych z Mnichowic bieganie z klekotami jest "pięknym nawiązaniem do męki i śmierci Pana Jezusa i przypominaniem jednocześnie o przemijaniu. Powinniśmy ten czas przeżyć w ścisłym rachunku z samym sobą i Panem Bogiem, by odnowić własne życie" - mówią.
W wydanej w 2003 r. przez UNESCO "Encyklopedii Sportu", "wyścigi klekotów" opisano jako sport i obyczaj.
Mnichowice są niewielką wsią, zamieszkałą przez około 300 osób. Tradycja biegania z klekotami w wielu rodzinach przechodzi tutaj z ojca na syna.
INTERIA.PL/PAP