Obfite opady mokrego śniegu spowodowały zerwanie linii telefonicznych i wysokiego napięcia. Mieszkańcy żyją bez prądu i bez wody, bo nie działają pompy. Nie działają też telefony komórkowe, bo nie ma jak naładować baterii. Pozostający w Bieszczadach turyści nie mogą dodzwonić się do swoich najbliższych. W ten sposób praktycznie odcięte od świata zostały Cisna, Wetlina, Ustrzyki Górne, Lutowiska, Czarna. Jedynie GOPR zapewnia łączność ze światem. - Włączyliśmy agregaty prądotwórcze w naszych placówkach. Dzięki temu działają radiostacje i tą drogą przesyłamy informacje - mówi Grzegorz Chudzik, naczelnik Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Renata Szczepańska, wójt Cisnej, z pomocą GOPRowców apeluje do ludzi: nie przyjeżdżajcie teraz w Bieszczady! Zapraszamy, jak poprawi się sytuacja! Cisna została odcięta pod każdym względem. - Od strony Baligrodu drogę tarasują połamane drzewa - wyjaśnia naczelnik Chudzik. Drzewa, z których nie opadły jeszcze liście, nie wytrzymały naporu wiatru i zwałów mokrego śniegu. - Od strony Woli Michowej nie można dojechać do Cisnej z powodu zalegającego błota pośniegowego - dodaje G. Chudzik. Błoto zalega też na drodze prowadzącej w kierunku Wetliny i Ustrzyk Górnych. Te ostatnie są w stosunkowo dobrej sytuacji: można przejechać, przez Lutowiska, Czarną, w stronę Ustrzyk Dolnych. - Kto może, opuszcza Bieszczady - opowiada Chudzik. W trudnej sytuacji znajduje się ponad tysiąc gospodarstw domowych i pensjonatów. barb