Prądu brakuje jeszcze w okolicach Ustrzyk Górnych, Smolnika, Solinki i Balnicy. Awarie linii przesyłowych doprowadzających tam elektryczność powinny zostać usunięte na początku tego tygodnia. Natomiast służby energetyczne naprawiły już trakcje doprowadzające prąd do pozostałych bieszczadzkich miejscowości - Czarnej i Cisnej. - Nie mieliśmy prądu 3 dni - mówi Renata Szczepańska, wójt gminy Cisna. W Bieszczadach ciągle nie działają telefony stacjonarne i internet. Natomiast dzięki wznowieniu dostaw prądu można było naładować baterie w telefonach komórkowych. - Priorytetem było dla nas odblokowanie dróg. Tak, żeby można było wyjechać od nas, a mogła dojechać policja, czy pogotowie. Nasi strażacy-ochotnicy mieli przy tym mnóstwo roboty. Gdy usuwali jedne drzewa tarasujące drogi, na ich miejsce padały kolejne. To oni wskazywali energetykom miejsca, gdzie padły słupy linii energetycznych i gdzie linie zostały przerwane. Dzięki temu naprawy szły sprawniej. Niestety strażacy nie mogli im pomagać w odbudowie słupów, bo Zakład Energetyczny nie jest traktowany jako służba kryzysowa - dodaje Szczepańska. Z powodu braku prądu większość mieszkańców nie miała wody bieżącej. - Trzeba było ją czerpać wiadrami ze studni albo nosić z potoku. Wodę mieli tylko ci, do których dopływała pod własnym ciśnieniem. Trudno było dbać o higienę osobistą. Cały czas, dzięki agregatom prądotwórczym, pracowała nasza oczyszczalnia ścieków. Paliwo do agregatów musieliśmy jednak dowozić z Leska, bo w Cisnej i Baligrodzie, z powodu braku prądu, nie działały dystrybutory - opowiada Szczepańska. Teraz mieszkańcy Bieszczad obawiają się kolejnych, zapowiadanych opadów śniegu. barb