Warszawa: Policja zatrzymała "Lalę" - legendarnego złodzieja samochodów
36-letni Krzysztof R., ps. Lala, po trzech latach poszukiwań został zatrzymany przez policjantów z Wydziału do Walki z Przestępczością Samochodową Komendy Stołecznej Policji - ogłosił rzecznik KSP, nadkom. Sylwester Marczak. Legendarnemu złodziejowi samochodów grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Nadkom. Marczak podał, że 36-letni Krzysztof R., ps. Lala, wiedząc, że jest poszukiwany listem gończym, skutecznie ukrywał się przez ostatnie lata.
- Aż do ubiegłego tygodnia, kiedy to funkcjonariusze stołecznej samochodówki ustalili, że 36-latek może ukrywać się na jednej z posesji w miejscowości Stare Lipiny - przekazał mundurowy.
Obserwacja i zatrzymanie
Policjanci z Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową Komendy Stołecznej Policji przy wsparciu kolegów z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji KSP zaczęli obserwację tej posesji. W pewnym momencie śledczy zauważyli przed bramą osobę przypominającą wyglądem poszukiwanego.
- Mężczyzna poruszał się w obrębie posesji, a następnie udał się na sąsiednie podwórko. Tam wsiadł do zaparkowanego ciągnika siodłowego, wyjął z niego jakiś przedmiot, a następnie otworzył stojącego obok czerwonego opla astrę, z którego również wyjął jedną rzecz, i powrócił na swoją posesję - tłumaczył policjant.
W tym momencie funkcjonariusze postanowili zatrzymać 36-latka, poszukiwanego przez sąd na Żoliborzu do odbycia kary roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.
- W trakcie prowadzonych działań funkcjonariusze wspólnie z technikiem kryminalistyki oraz biegłymi z zakresu mechanoskopii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji i Laboratorium Kryminalistycznego KSP przeszukali posesję, na której ukrywał się poszukiwany - wyjawił nadkom. Marczak.
Zabezpieczono trzy samochody i wiele części
Jak dodał rzecznik KSP, policjanci zabezpieczyli do badań mechanoskopijnych dwa lexusy, a także Hyundaia Tuscon, które znajdowały się na posesji. Istnieje podejrzenie, że samochody zostały przerobione, bądź naprawione częściami pochodzącymi ze skradzionych pojazdów.
Dodatkowo, w garażach mieszczących się na posesji, zabezpieczyli części i podzespoły samochodowe: skrzynie biegów, poduszkę powietrzną, nawigację, urządzenie do dekodowania kluczyków, służące do kradzieży samochodów, a także deskę rozdzielczą.
Z uwagi na fakt, że "Lala" wsiadał do aut mieszczących się na sąsiedniej posesji, policjanci przeszukali również te pojazdy.
- W kabinie ciągnika siodłowego zabezpieczyli 13 kompletów tablic rejestracyjnych, jak się okazało po sprawdzeniu w systemach informatycznych, podrobionych i nieprzypisanych do istniejących pojazdów zarejestrowanych w Polsce, 28 sterowników rożnych marek pojazdów, dwie zagłuszarki GPS i GSM, dwie radiostacje, a także inne części i podzespoły samochodowe - podał rzecznik KSP.
Funkcjonariusze sprawdzili też tablice rejestracyjne na Oplu Astrze. Okazało się, że nie były one przypisane do żadnego pojazdu. W związku z tym samochód trafił na policyjny parking, gdzie został poddany oględzinom i badaniu mechanoskopijnemu. Policjanci ustalili, że właśnie ten samochód służył poszukiwanemu do popełniania przestępstw.
Pięć zarzutów dla "Lali" i jego sąsiada
Dalsze ustalenia pozwoliły dowieść, że sterowniki zabezpieczone w tirze są przypisane do innych, skradzionych pod koniec ubiegłego i na początku tego roku z Niemiec i warszawskiego Wilanowa samochodów marki Hyundai Kona.
- W związku z tym, funkcjonariusze zatrzymali również właściciela ciągnika siodłowego i przeszukali należącą do niego posesję - dodał Sylwester Marczak.
W trakcie przeszukania stołeczni policjanci zabezpieczyli skrzynię biegów z usuniętym numerem, Nissana Juke z fałszywymi tablicami rejestracyjnymi, a także dwa nissany oraz lexusa.
- Podczas badań mechanoskopijnych ustalono, że nissany pochodziły z Francji, gdzie uczestniczyły w wypadkach i zostały całkowicie zniszczone. Lexus natomiast posiadał tabliczkę znamionową z widoczną ingerencją - poinformował nadkomisarz.
Po zatrzymaniu "Lala" oraz jego sąsiad usłyszeli po pięć zarzutów paserstwa umyślnego. Za zarzucany im czyn grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. 36-letni Krzysztof R. po usłyszeniu zarzutów trafił do zakładu karnego.
Polsatnews.pl/PAP