Tłumy na kurpiowskiej niedzieli w Łysych
Ponad dziesięć tysięcy ludzi uczestniczy w obchodach tradycyjnej kurpiowskiej Niedzieli Palmowej w Łysych (mazowieckie), gdzie m.in. po raz czterdziesty zorganizowano konkurs na palmę kurpiowską.
Festyn, podczas którego prezentowane są wyroby rękodzieła oraz regionalne potrawy, poprzedziła procesja z palmami oraz nabożeństwo. Biskup łomżyński Stanisław Stefanek w homili podkreślał wagę tradycji, która od czterdziestu lat sprawia, że kurpiowska Niedziela Palmowa ma w Łysych wyjątkowy charakter. Podczas nabożeństwa do kościoła przyniesiono kilkadziesiąt wysokich na kilka metrów palm.
Tradycyjna kurpiowska palma to wysoki wysuszony kij, który owija się zrobionymi z bibuły kwiatami oraz roślinami leśnymi, które nie podlegają ochronie tj. jałowcem, sosną, borówką.
- W tym roku widzę nowość w tej tradycji. Wasze kurpiowskie palmy wzbogacone są o tradycję z innych regionów, są i palmy wileńskie. To oznacza, że się nawzajem rozróżniamy i jednocześnie potrafimy wzajemnie bogacić - mówił bp Stefanek.
Biskup apelował do wiernych, by nie odchodzili od tradycji i ją pielęgnowali. "Nazywajcie się gospodarzami i gospodyniami. (...) A słowo "pani domu" czy "gospodarz" budzi szacunek - mówił bp Stefanek.
Od rana na placu przy kościele w Łysych trwa festyn, podczas którego wyroby rękodzieła prezentuje ponad 150 wystawców. Na stoiskach można skosztować także pieczonych według tradycyjnych receptur chlebów i ciast, w tym tzw. fafernuchów tj. ciasteczek z marchwią.
Miejscowa piekarnia oferuje lokalny przysmak - zapiekaną w chlebowym cieście szynkę. Uczestnicy festynu mogą napić się piwa kozicowego lub jałowcowego. Oba napitki wytwarzane są z drożdży, miodu i jagód jałowca.
Do jubileuszowego, czterdziestego konkursu na palmę kurpiowską zgłoszono w tym roku 235 palm, przy czym aż 192 palmy wykonali indywidualni twórcy. Jury pierwszą nagrodę przyznało Halinie Nosek ze wsi Lipniki.
Wielu mieszkańców Kurpi na festyn przyszło ubranych w tradycyjne stroje. - Cieszymy się, że młodzi ludzie nie wstydzą się swojej tradycji i aż czekają, by tylko założyć lokalne stroje. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu my się wstydziliśmy tej tradycji, dziś młodzi się nią szczycą. To dobrze, bo to świadczy, że nasza kurpiowska tradycja nie zaginie - powiedziała Danuta Szulc z Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu i Rekreacji w Łysych.
INTERIA.PL/PAP