Nie przyjęli chorego, który mógł umrzeć
Trzy warszawskie szpitale odmówiły przyjęcia mężczyzny z tętniakiem mózgu, który w każdej chwili mógł pęknąć. Nikogo nie interesowało, że tylko natychmiastowa operacja może uratować życie chorego - alarmuje "Dziennik".
32-letni Adam Szybowski, który weekend spędzał na Mazurach, po zasłabnięciu znalazł się w szpitalu w Giżycku. Gdy lekarka z tego szpitala wydzwaniała po stołecznych lecznicach z neurochirurgią, w Olsztynie gotowy do lotu był już helikopter ratunkowy.
Żaden ze stołecznych szpitali nie zgodził się jednak przyjąć chorego. Centralny Szpital Kliniczny AM przy ul. Banacha odmówił z powodu strajku. Również w Centralnym Szpitalu Klinicznym WAM przy ul. Szaserów i MSWiA przy ul. Wołoskiej, które nie maja prawa do strajków, lekarze wynajdywali powody, aby wykręcić się od przyjęcia Szybowskiego. Miejsce dla mężczyzny znalazło się w końcu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym Olsztynie.
Według wiceministra zdrowia Bolesława Piechy to pierwszy przypadek odmowy pomocy, w którym wystąpiło tak ewidentne zagrożenie życia. Wiceminister wystąpi do szpitala w Giżycku o dokumentację sprawy i na jej podstawie powiadomi prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez lekarzy warszawskich szpitali.
INTERIA.PL/PAP