Klapa krwawej kampanii
Kandydata na radnego z PO dziennik "Nowości" złapał na łamaniu przepisów ordynacji wyborczej.
- Zapraszamy na Wampiriadę - uśmiechał się na każdej wywiadówce w SP nr 7 w Toruniu kandydat PO na radnego. I wręczał rodzicom ulotki. O krwinkach, i o sobie. - Ręce precz od szkoły! - wielu rodziców z wywiadówki w Szkole Podstawowej nr 7 na Bydgoskim Przedmieściu wróciła oburzona. - Gdzie, jak gdzie, ale tu niech politycy się nie pchają.
Akcja przebiegała następująco: do każdej z klas, w której siedzieli rodzice, wchodziło dwóch młodych ludzi. Łukasz Walkusz, przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów UMK, kandydat na radnego Platformy Obywatelskiej okręgu nr 2 (Bydgoskie Przedmieście) oraz jego kolega. W kilku słowach przedstawiali akcję Wampiriada, organizowaną przez NZS, a następnie wręczali zebranym po broszurze związkowej i ulotce Walkusza.
"Nazywam się...., mieszkam na osiedlu bydgoskim, a Toruń to moje miasto. Chcę, aby nasza dzielnica była bezpieczna, czysta i zamożna" - czytali zdumieni rodzice i oglądali kandydata PO na 6 zdjęciach. Na okładce - portret Walkusza, w środku - Walkusz na ulicy, na stadionie, na zebraniu związkowym, na tle panoramy miasta itd. Wszędzie logo bliżej nieznanego stowarzyszenia "Młodzi dla Torunia" i hasła typu: "potrzebujemy korzystnych zmian i nowego spojrzenia na Toruń".
Kandydat PO próbuje tłumaczyć, że to nie kampania. - Przecież nie podaję w ulotce numeru na liście wyborczej - broni się. Obiecuje jednak, że w szkołach natychmiast zaprzestanie jej rozdawania. Jacek Gancarz, dyrektor SP nr 7 twierdzi, że nic wie o sprawie. - Krwiodawstwo to szczytna idea. Wyraziłem zgodę na krótkie prelekcje dla rodziców i rozdanie druków. Pan Walkusz przedstawił nam do akceptacji tylko ulotkę o Wampiriadzie.
Prawo jest jasne: na terenie szkół nie wolno prowadzić jakiejkolwiek agitacji politycznej ani kampanii wyborczej. Mówi o tym art. 65 Ordynacji Wyborczej oraz Ustawa o oświacie. - Jeśli takie sytuacje się zdarzą, prosimy rodziców lub pedagogów o szybki telefon. Będziemy interweniowali od razu - uprzedza Jarosław Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej w Toruniu.
INTERIA.PL/PAP