Złota klatka
Wyznaczanie kwoty za chrzest czy ślub jest nadużyciem i smutnym świadectwem księdza o samym sobie - mówi ks. dr Piotr Gąsior w rozmowie o pieniądzach w Kościele z Magdaleną Guziak.
Czy księżom wypada rozmawiać o pieniądzach?
A dlaczego mielibyśmy o pieniądzach nie rozmawiać? Jeżeli nie wypada, to czy znaczy, że są one z gruntu złe? Czy może tak bardzo nas podniecają, że wręcz wstydzimy się o nich mówić? Przecież jeśli tworzymy tabu z pieniądza, to tym samym sugerujemy, że być może mamy ukryte nieczyste intencje; może umowa jest niewłaściwe podpisana; może wypłata nie jest uczciwa; a może te pieniądze pochodzą z niepewnych źródeł. O pieniądzach trzeba rozmawiać. Musi być transparentność układu między ludźmi w tej dziedzinie, bo to zapewnia poczucie sprawiedliwości.
Kościół nie boi się tego tematu?
Nie, Kościół nie boi się mówić o pieniądzach. I od początku jego istnienia sprawy dotyczące dóbr tego świata były podejmowane. Jak podają Dzieje Apostolskie, byli nawet wyznaczani konkretni ludzie do zbierania pieniędzy i przeznaczania ich na odpowiednie cele.
Skoro mowa o przejrzystości finansowej w różnych dziedzinach życia, także w Kościele, to może dobrym wyjściem byłoby, gdyby raz w roku ksiądz z ambony powiedział, na co idą pieniądze z tacy?
W wielu parafiach jest to rzeczywiście praktykowane.
Zatem na co?
W całości są przeznaczane na potrzeby wspólnoty Kościoła. Z jednej strony na potrzeby wspólnoty parafialnej: utrzymanie budynków kościelnych, duszpasterstwo, działalność charytatywną. Z drugiej strony na potrzeby wspólnoty diecezjalnej. Po trzecie - na szczególne akcje, np. zbiórki dla powodzian czy pogorzelców.
Czy parafia jest jednostką samofinansującą się?
I tak, i nie. Jeśli jest w stanie utrzymać się z własnych środków parafialnych, to tak. Jeśli nie, bo np. jest w trakcie budowy kościoła, to korzysta z pomocy diecezji lub wyznaczonych przez biskupa innych parafii.
Kto decyduje o remontach i innych inwestycjach w parafii?
Zasadniczo ksiądz proboszcz. Nierzadko w porozumieniu z radą parafialną.
Kto wypłaca kapłanom wynagrodzenie?
Obecnie - bo nie było tak od zawsze - katecheci dostają pieniądze ze szkoły. Księża mogą też otrzymać ofiary składane przy zamawianiu intencji mszalnych oraz innych posług.
A więc księżom się powodzi?
Księża w Polsce nie cierpią biedy nie dlatego, że mają bardzo dużo pieniędzy. Nominalnie mają tyle samo, co inni ludzie, a czasami dużo mniej. Jednak jakąś część tych pieniędzy mogą odłożyć, bo żyjąc w celibacie nie mają na utrzymaniu rodziny. Normalnie niejeden mężczyzna przy takich dochodach, jakie ma ksiądz, miałby duże problemy z dopięciem budżetu domowego swojej rodziny. A ksiądz - ilekolwiek by nie miał - przeżyje, bo nie musi się troszczyć o żonę i dzieci.
Pieniądze i Kościół to temat dość wdzięczny na imieninach u cioci?
Bardzo często najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy najmniej dają. W takich rozmowach ludzie bardzo często wręcz obnażają swoje skryte przekonania. Poza tym człowiek ma tę niezdrową tendencję do całkowicie niepotrzebnego porównywania się z innymi. Ponadto ludzie stawiają wobec kapłanów takie wymagania, jakich nawet sam Jezus im nie postawił. Popełniają błąd uogólniania, wrzucając wszystkich do jednego worka.
Wszystkiemu winna zazdrość?
W dużej mierze.
Są Kościoły (np. Zielonoświątkowy), w których wierni składają biblijną dziesięcinę, czyli jedną dziesiątą ze wszystkich swych dochodów przeznaczają na utrzymanie wspólnoty Kościoła, do którego należą. Czy Polsce w Kościele katolickim byłoby możliwe wprowadzenie takiej praktyki?
Nie znam sprawy finansowania w Kościele Zielonoświątkowców, jednak w polskiej tradycji chyba nie jesteśmy przygotowani do takiej formy ofiarności. Wolimy mieć w tej kwestii dość szeroki zakres wolności.
Kto w Królestwie Bożym będzie ważniejszy i bardziej zasłużony: bogaty czy biedny?
Tam nie będzie podziałów na bogatych i biednych w sensie materialnym. Natomiast oceniani będziemy przez bogactwo miłości. Można mieć bardzo dużo pieniędzy, ale dzięki nim służyć innym i podobać się Bogu. Można także być biednym, zazdrosnym, tak chciwym bogactwa, że aż nim zniewolonym. Cóż więc z tego, że ktoś był biedny materialnie, skoro jednocześnie był biedny duchowo? Ktoś mądrze powiedział, że nikt nie jest tak biedny, żeby nie mógł czegoś dać od siebie drugiemu.
Łatwiej jest być biednym czy bogatym?
I jednym, i drugim jest być trudno. Bardzo biednemu człowiekowi trudno myśleć o tym, aby pomagać innym, bo ciągle musi zabiegać o zaspokojenie swoich własnych najbardziej podstawowych potrzeb. Z kolei bardzo bogata osoba musi być wysoce odpowiedzialna za posiadane pieniądze. Musi nie tylko nimi zarządzać, ale uczyć się mądrze dzielić. Bogactwo to ponadto duże obciążenie związane ze stresem, który pojawia się na samą myśl o zagrożeniach typu: napady, okupy... Jednym słowem taka "złota klatka".
Jakie treści zawierają się w V przykazaniu kościelnym?
Chodzi w nim o to, by w Kościele nie było kibiców, którzy są wtedy, gdy drużyna gra dobrze, a kiedy przeżywa jakiś kryzys - wychodzą ze stadionu. Skoro wszyscy jesteśmy Kościołem, to wszyscy powinniśmy traktować go jak rodzinę. Wszyscy też, na miarę swych możliwości, mamy o niego dbać - i finansowo, i poprzez służbę duchową.
Mamy więc nie być kibicami, tylko kim? Członkami drużyny i sami zagrać w meczu?
Tak, "gramy" w jednej drużynie od momentu chrztu. Na początku mniej świadomie, ale po przyjęciu sakramentu bierzmowania powinniśmy "wychodzić na boisko" już z pełną odpowiedzialnością.
W klasycznym meczu grają dwa zespoły, które ze sobą rywalizują?
Żadne porównanie nie jest doskonałe. Ale i tu odpowiem: my nie walczymy z ludźmi, tylko z mocami ciemności i naszymi wewnętrznymi słabościami oraz grzechami.
Czy żądanie opłaty za udzielenie chrztu czy ślubu jest dopuszczalne, czy powinno się znaleźć w gestii wiernego oraz czy można "zapłacić" w inny sposób niż materialnie, na przykład ofiarowując swoją modlitwę za kapłana, który udziela ślubu?
Wyznaczanie kwoty jest nadużyciem i smutnym świadectwem księdza o samym sobie. Natomiast uczenie wdzięczności jest w porządku a nieprzyjmowanie tej wdzięczności od tych, którzy chcą ją okazać, mogłoby ich nawet krzywdzić. Inne sposoby "zapłaty" są dziś wyjątkowo rzadkie. Kiedyś można było przynieść kurę czy jajka, dziś raczej się tego nie praktykuje.
Cennik w biurze parafialnym czy co łaska?
Zawsze "co łaska". I dodam jeszcze, że wbrew temu, co się niektórym wydaje, kart płatniczych kancelarie parafialne nie obsługują.
Po co są powoływane parafialne rady ekonomiczne?
Idealna sytuacja jest taka, kiedy rady i proboszczowie ze sobą współpracują. Znam jednak sytuacje, w których rady ograniczały księży do tego stopnia, że np. nie zgadzając się na zatrudnienie gosposi wymagały, aby ksiądz z każdego dnia przedstawiał rachunki za obiady, które jadł w stołówkach. Można by powiedzieć, że pięknie jest, kiedy rada funkcjonuje jak zgodna rodzina, w której małżonkowie razem decydują i chcą dobra dla dwóch stron. Gorzej, gdy rada zaczyna się zachowywać jak chciwa żona i nie chce dać mężowi na gazetę albo, co gorsze, nie widzi potrzeby remontu przeciekającego dachu.
Albo mąż nie chce dać żonie na wizytę u kosmetyczki?
Tak.
Na koniec raz jeszcze pytanie o osławione kapłańskie drogie samochody.
Tę kwestię można w dzisiejszych czasach traktować już jak mit. Pamiętam, jak kiedyś miałem pierwszą lekcję w pewnej szkole i już "na wejściu" zostałem zapytany, jakim autem jeżdżę. Odpowiedziałem bez owijania w bawełnę i wówczas młodzież mnie wyśmiała, że takim byle jakim. Najpierw zrobiło mi się nieswojo, ale potem stwierdziłem, że ich reakcja jest chyba jednak zdrowsza od zakamuflowanej zazdrości i życzenia księdzu, by nie dorobił się niczego lepszego niż Fiata 126 p. Poza tym pojęcie "drogi samochód" jest tak naprawdę względne. Bo co dla jednych jest luksusem, dla innych jest zwykłym badziewiem.
Ks. Piotr Gąsior jest kapłanem archidiecezji krakowskiej. Zaangażowany w duszpasterstwo rodzin i katechizację, autor licznych artykułów prasowych, krzewiciel kultu św. Joanny Beretty Molli.