Weź pan "jednorękiego bandytę"
Biznes hazardowy nie ustępuje i nie czekając na wejście w życie nowej ustawy, która ma najpierw ograniczyć, a potem zdelegalizować "jednorękich bandytów", przygotowuje lawinę wniosków o wydanie licencji na nowe automaty i odnowienie zezwoleń na już istniejące, sygnalizuje "Nasz Dziennik".
Według tej gazety firmy, które wydzierżawiają automaty, za pomocą "panów z szerokimi karkami" prowadzą "akwizycję" w terenie, aby namówić jak najwięcej właścicieli barów, sklepów, zajazdów i stacji benzynowych do zainstalowania tych urządzeń.
- Przecież skoro wiem, że za jakiś czas państwo może zakazać rejestrowania nowych automatów, to nie ma na co czekać, tylko trzeba działać i załatwić tyle licencji, ile tylko się da, powiedział "NDz" oficer Centralnego Biura Śledczego. Dopóki nowej ustawy nie ma, obowiązują stare zasady wydawania licencji. Każdy więc wychodzi z założenia, że trzeba zdobyć jak najwięcej zezwoleń na "jednorękich bandytów".
Oficer CBŚ zakłada też inny scenariusz. Oto po uchwaleniu ustawy antyhazardowej zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego jakiś drobny restaurator lub sklepikarz, który ma u siebie trzy automaty. I będzie twierdził przed TK, że ustawa jest wadliwa, bo pozbawia go praw nabytych i wprowadza odpowiedzialność zbiorową. A mafia zapewni mu dobrych prawników, bo przecież nikt z nich otwarcie nie wystawi się na odstrzał. - Przecież nie raz się zdarzało, że TK uchylał ustawę, bo była zbyt szybko uchwalona, bez należytej dbałości o "jakość procesu legislacyjnego" - dodaje prawnik Piotr Niestępski.
INTERIA.PL/PAP