Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Stadionowa wojna Tuska

Polskie prawo dotyczące walki z chuligaństwem na stadionach jest jednym z najostrzejszych w Europie. Zamiast je po prostu egzekwować serwuje się nam kolejną medialną akcję, która nie rozwiązuje żadnego z problemów.

- Nawet jeśli ta walka o spokój na stadionach, o bezpieczeństwo ludzi na stadionach, będzie musiała trwać tygodniami, miesiącami, od dzisiaj nie ustąpimy ani na krok - takie deklaracje złożył 4 maja premier Donald Tusk. Zapowiedział, że rząd wypowie walkę "stadionowym chuliganom" i będzie w niej konsekwentny.

To była reakcja na awanturę, do jakiej doszło dzień wcześniej po finałowym meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy, w którym zmierzyły się drużyny Lecha Poznań i Legii Warszawa. Mecz zakończył się remisem i o tym, kto zdobędzie Puchar Polski, musiały rozstrzygnąć rzuty karne. Gdy do wykonania pozostały dwie ostatnie "jedenastki", część fanów Legii przeskoczyła ogrodzenie i nie niepokojona przez ochroniarzy ustawiła się wokół boiska. Mimo to sędzia nie przerwał rozgrywki. Kiedy okazało się, że puchar zdobyła Legia, kilka tysięcy kibiców tej drużyny wbiegło na boisko, by świętować sukces. Przez kilkanaście minut biegali po murawie. Ochrona nie reagowała. Część z nich pobiegła później w kierunku fanów poznańskiej drużyny. Wówczas z sektorów zajmowanych przez kibiców Lecha wybiegło na murawę 100-200 osób. Doszło do przepychanek z policją i ochroniarzami. Chuligani rzucali krzesełkami i elementami nagłośnienia. Ale do bezpośredniego starcia między kibicami obu drużyn nie doszło. Po kilkunastu minutach policja opanowała sytuację. Żaden uczestnik zajść nie został zatrzymany. Straty na stadionie wyceniono na ok. 40 tys. zł.

Zajścia w Bydgoszczy po raz kolejny wywołały w mediach debatę na temat bezpieczeństwa na polskich stadionach. Politycy zaczęli się prześcigać w deklaracjach, jak zdecydowanie trzeba walczyć z chuligaństwem.

Polityczna pokazówka?

Reakcją na zajścia w Bydgoszczy były decyzje wojewodów mazowieckiego Jacka Kozłowskiego i wielkopolskiego Piotra Florka o zamknięciu stadionów Legii i Lecha. Powołali się oni na opinie policji, z których wynikało, że na obu stadionach nie jest bezpiecznie, a zdrowie osób biorących udział w organizowanych tam meczach może być zagrożone.

Decyzja wzbudziła olbrzymie kontrowersje. Głośno zaprotestowały oba kluby. - Nasz stadion jest bezpieczny i nie wydarzyło się na nim nic takiego, co zasługiwałoby na jego zamknięcie - oburzał się prezes Legii Paweł Kosmala. Według niego takie działania to "polityczna pokazówka".

- To decyzja stricte polityczna - podkreślał prezes Lecha Andrzej Kadziński. Klub zaznaczał, że ma opinie o tym, że stadion jest bezpieczny, m.in. od UEFA i policji. Komenda Miejska Policji bowiem w środę, już po zajściach w Bydgoszczy, wydała opinię, że stadion Lecha jest bezpieczny, i zgodziła się na rozegranie meczu z Górnikiem Zabrze. Następnego dnia Komenda Wojewódzka Policji napisała dla wojewody opinię, z której wynikał, że na stadionie jest bardzo niebezpiecznie. - Co takiego stało się ze środy na czwartek, że ta opinia przestała być aktualna? - pytały władze klubu, które chcą zaskarżyć decyzję wojewody do sądu i żądać odszkodowania.

Poważne wątpliwości co do takiej decyzji mają też eksperci, którzy podkreślają, że zastosowano tutaj zasadę odpowiedzialności zbiorowej.

Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem: - Takie działania administracji państwowej przypominają czasy wczesnego PRL-u. To naginanie prawa i stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. 100-200 idiotów zrobiło zadymę w Bydgoszczy, ale władza będzie karać zamknięciem stadionów w innych miastach tysiące kibiców, którzy z rozróbami nie mieli nic wspólnego - ocenia. Zwraca uwagę, że zamknięto nowe, najbezpieczniejsze stadiony w Polsce, których budowa kosztowała ponad miliard złotych. - Więc jeśli one nie spełniają norm, to zamknięte powinny zostać wszystkie inne obiekty w kraju - dodaje.

Kibice protestują

Decyzja o zamknięciu stadionów wywołała też falę protestów wśród kibiców. W miniony weekend na niemal wszystkich stadionach w Polsce kibice na kilka minut opuszczali trybuny. Tak działo się m.in. w Białymstoku, Krakowie czy Wrocławiu. Równocześnie kibice wywieszali transparenty: "Trybuna zamknięta na polecenie Donalda Tuska" oraz "Tego chcecie?". Skandowano też antyrządowe hasła. Kibice Legii i Lecha, których stadiony zamknięto, zgromadzili się przed ich bramami, by prowadzić doping oraz wyrażać swój sprzeciw wobec decyzji wojewodów. Śpiewali m.in.: "Każdy Polak wie, kto populistą jest, zamknął stadiony już, nie wybudował dróg, to premier Donald Tusk". Wywiesili też transparent "Nie róbmy polityki. Zamykajmy stadiony, a potem kopalnie i szpitale. I niech nie będzie niczego". Antyrządowe hasła zawisły także na niektórych mostach i wiaduktach w Poznaniu i w okolicach, np.: "Nie róbmy polityki zamykajmy stadiony" oraz "Droga żywność i benzyna to kibiców pewnie wina?". Kibice zapowiadają, że to dopiero początek protestów. Planują m.in. zorganizowanie ogólnopolskiej demonstracji fanów w Warszawie.

Co na to rząd? - Nie jesteśmy zadowoleni, że musieliśmy się zdecydować na taki krok, ale to nie był wybór dobrego rozwiązania, to był wybór mniejszego zła - mówi o decyzji zamknięcia stadionów szef MSWiA Jerzy Miller. Dodaje, że jego resort chce się jak najszybciej spotkać z przedstawicielami klubów piłkarskich i działaczami PZPN, by porozmawiać o poprawie bezpieczeństwa i zachowaniu kibiców. Inni przedstawiciele rządu zapowiadają, że w sprawie walki z chuligaństwem na pewno nie zastosują taryfy ulgowej. - Przygotowujemy szereg zmian w prawie - przekonuje minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

Stadiony coraz bezpieczniejsze

Pytanie tylko, czy kolejne zaostrzanie prawa w tym zakresie jest w ogóle potrzebne. Jak podkreślają eksperci, polskie przepisy dotyczące walki z chuligaństwem na stadionach należą do najbardziej restrykcyjnych w Europie. Problem jedynie w tym, że często nie są one stosowane praktyce. Do tego dochodzą najczęściej spore zaniedbania organizacyjne. Tak było i w Bydgoszczy. Mecz, na który miało przyjechać tysiące zantagonizowanych kibiców Lecha i Legii rozegrano na lekkoatletycznym stadionie, który się do tego kompletnie nie nadawał. Zabezpieczająca mecz ochrona zupełnie nie reagowała na łamanie przepisów. Kiedy zaś kibice wbiegali na boisko, to nawet nie próbowała ich łapać. Policja interweniowała zdecydowanie zbyt późno i nie zatrzymała żadnego ze sprawców. Do tej pory nie ma żadnych informacji, czy ktoś rozliczył winnych tych zaniedbań i czy wyciągnięto z nich jakieś wnioski. Można mieć co do tego poważne wątpliwości, skoro zamiast o tym rozmawiać, dyskutujemy od kilku dni o zamknięciu naprawdę bezpiecznych stadionów w Poznaniu i Warszawie.

Niestety, awantura w Bydgoszczy po raz kolejny utrwaliła w mediach obraz niebezpiecznych polskich stadionów, na które strach zabrać rodzinę.

W rzeczywistości jest jednak trochę inaczej. Co prawda polskie stadiony wciąż trudno uznać za wzór bezpieczeństwa, jednak sytuacja na nich od kilkunastu lat zdecydowanie się poprawia. Zwracają na to uwagę choćby policyjne statystyki, z których wynika, że w porównaniu np. z końcem lat 90. liczba niebezpiecznych zdarzeń podczas meczów zmalała kilkakrotnie. Takie zdarzenia jak w Bydgoszczy to prawdziwa rzadkość. Trzeba pamiętać jednak, że tego typu zmiany to zawsze jest pewien proces i nawet w osławionej Anglii, na którą tak chętnie powołują się politycy, zajął on kilkanaście lat.

Kluby piłkarskie i stowarzyszenia kibiców robią dziś dużo, by na stadionach pojawiały się całe rodziny. Wprowadza się specjalne rodzinne karnety, a np. w Poznaniu na mecze za darmo mogą przychodzić zorganizowane grupy z przedszkoli i szkół podstawowych. - Kibice w Polsce dzisiaj to pełen przekrój społeczny: od bezrobotnych po studentów, naukowców, prawników. W tym środowisku grupa chuliganów to bardzo niewielki margines - podkreśla ks. Jarosław Wąsowicz, organizator Ogólnopolskich Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę.

Jarosław Stróżyk

"Rzeczpospolita"

Przewodnik Katolicki

Zobacz także