Smród twój wróg
W prasie trwa dyskusja o brzydkich zapachach. Czy lekarz ma mianowicie prawo oburzać się na woń pacjenta. Ale smród to pojęcie względne.
Czy na przykład nauczycielka ma prawo dąsać się na brzydkie wonie - można by się zastanawiać. Co do śmieciarza i zmywacza zwłok - już pewnie nie, bo widziały gały, co brały, a to, co brały - nieżywe.
Kilka moich koleżanek ze studiów zrezygnowało z posady w szkole, nie mogąc poradzić sobie ze skondensowaną wonią potu i sików, która w stołówce przebijała zupę kapuśniakową, a w gimnastycznej pruła nozdrza.
-Zdarza mi się wejść na salę gimnastyczną - mówi Krystyna, nauczycielka spod Radomia - w której wcześniej ćwiczyła grupa nastolatków. Wiadomo, wiek dojrzewania plus wysiłek fizyczny to mieszanka piorunująca. Ale to normalne. Zdarzają się jednak dzieci, których rodzice opalają mieszkania dziwnymi rzeczami. Wtedy te dzieci mają nimi przesiąknięte ubrania i zeszyty. Często jest to nieprzyjemny zapach, ale cóż począć, skoro ci ludzie nie mają pieniędzy na opał.
Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja w szkołach poprawia się, jednak z powodu wstępującego niżu. Mniej niżu, mniej pachnie w przestronnych, jeszcze dla wyżu zbudowanych szkołach, ale też dlatego, że nikt już jednak nie hoduje kur w łazienkach, jako pomieszczeniach uznanych za fanaberyjne. - Małe dzieci, które uczę, raczej nie śmierdzą - mówi Krystyna.
Czytaj więcej w POLITYCE
Polityka