Salon w głowie
Najbardziej znienawidzonym i najczęściej piętnowanym fenomenem III RP jest salon. Publicyści IV RP już nawet nie wyjaśniają, o czym piszą, kiedy go krytykują. Przecież wiadomo.
Walka z salonem trwa nieustannie, a jeszcze się zaostrzyła po przegranej PiS w ostatnich wyborach. Dochodzi wręcz do ideologicznych happeningów, jak ten, kiedy ostatnio w telewizji publicznej Rafał Ziemkiewicz podarł przed kamerą egzemplarz "Gazety Wyborczej". To salon właśnie, wypełniając dyrektywy Platformy i Donalda Tuska, ma - zdaniem jego krytyków - prać mózgi tzw. lemingów, czyli bezrefleksyjnych sympatyków obecnej władzy.
IV RP nie udało się wytropić żadnego wielkiego spisku ani układu, nie udało się pokazać nici i sieci, wszechpotężnych agentów. Tym bardziej i tym silniej atakuje salon, który już na poziomie językowym ma wstrętne oblicze. To Mickiewicz w III części "Dziadów" wyszydził salon warszawski, który oderwał się od narodu i od jego historycznych dramatów, za granicą szukając przyjemności i podniet, rozprawiając o głupotach i wiążąc się ze sobą kumoterskimi powiązaniami i interesami.
Mariusz Janicki, Wiesław Władyka
INTERIA.PL/PAP