Opanować GADA
Postęp w terapii genowej jest tak duży, że bez przesady można mówić o nowej erze w medycynie.
W czasie rozmowy z redaktorami tygodnika "New Statesman" wybitny brytyjski genetyk Steve Jones pesymistycznie ocenił perspektywy terapii genetycznej. "Odczytanie mapy ludzkiego genomu (6 lat temu - przyp. autora) spowodowało falę euforycznych przewidywań, że nauka stworzy nowe cudowne leki.(...) Do niedawna terapia genetyczna nie działała w ogóle. Dziś zrobiono już pewne postępy w niektórych przypadkach - leczy się wrodzone defekty immunologiczne u dzieci w łonie matki - i to jest wspaniałe. Bardzo obiecujące są też badania dotyczące leczenia dziedzicznej ślepoty, ale na razie są one prowadzone na psach". Jones jako znakomity uczony obdarzony większą od przeciętnej dawką sceptycyzmu miał bez wątpienia słuszność krytykując entuzjastów rozniecających w ludziach nadzieje. Od prac Ludwika Pasteura do odkrycia penicyliny upłynęło ponad 60 lat. Od tego czasu jednak postęp badań naukowych tak bardzo przyspieszył, że Jones ze swym pesymizmem wydać się może (oby tak było!) nieco anachroniczny.
Pod koniec czerwca w czasopiśmie "Lancet" ukazało się doniesienie o pozytywnych wynikach, jakie uzyskali amerykańscy badacze stosując terapię genową u osób cierpiących na chorobę Parkinsona. Ofiary tej choroby tracą zdolność do wytwarzania pewnych neuroprzekaźników - substancji chemicznych, takich jak dopamina, niezbędnych do właściwej komunikacji między komórkami nerwowymi naszego organizmu, w wyniku czego następuje stopniowy zanik kontroli nad ruchami, które stają się chaotyczne i gwałtowne. Upośledzeniu ulegają też niektóre funkcje psychiczne. Chorzy mają trudności ze wstawaniem i pisaniem, a wreszcie, w końcowej fazie, nie mogą już nawet przełykać pokarmów. Od pewnego czasu wiadomo było, że w szczególności jeden gen, zwany GAD, przestaje kontrolować produkcję moderującego nadmierną aktywność neuronów neuroprzekaźnika GABA, co powoduje nieopanowane drgawki.
Czytaj więcej w Polityce.
Polityka