Ofiary szeryfów
Mnożą się przypadki, gdy policjanci biją, twierdząc, że to środek przymusu bezpośredniego. A potem są bezkarni.
Krzysztof Paliwoda, szesnastolatek z Pacanowa pod Częstochową, w tegoroczny letni wieczór poszedł z dwoma kolegami łowić ryby w gliniance, która łączy dwie posesje: rodziców chłopca - państwa Paliwodów - i sąsiada Tadeusza K.
Sąsiad jednak uważa, że tylko on ma wyłączne prawo do glinianki. Jego zięć Michał W. pracuje w sekcji kryminalnej Komendy Powiatowej w Oleśnie Śląskim, a policjant w rodzinie przydaje szacunku w wiejskim środowisku.
Teść z zięciem przeszli na działkę państwa Paliwodów. Policjant uderzył Krzysztofa pięścią w twarz, teść krzyczał i groził, że wydłubie mu oczy, a jak będzie miał broń, to zastrzeli. Policjant siłą przeprowadził chłopaka na posesję Tadeusza K. Tam zdzielił go po raz drugi. Krzysztof wyrwał się i uciekł.
Następnego dnia państwo Paliwodowie udali się na najbliższy komisariat w Krzepicach i złożyli doniesienie. Zdziwili się, kiedy 1 lipca 2009 r. dostali z komisariatu pismo, z którego wynikało, że wszczęto dochodzenie w sprawie gróźb karalnych kierowanych pod adresem ich syna przez Tadeusza K. Ani słowa o biciu i udziale w incydencie policjanta Michała W.
Czytaj więcej w POLITYCE
Polityka