Liczbę noworodków umierających w trakcie porodu lekarze i demografowie określają w promilach. To wskaźnik oceniający m.in. rozwój cywilizacyjny kraju. W 2010 r. wyniósł on w Polsce 6,8 promila i jest już blisko poziomu zachodnioeuropejskiego - wynika z najnowszych danych zaprezentowanych w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. To zdecydowana poprawa, bo przykładowo 12 lat temu wynosił ponad 10 promili. Jednak by dogonić UE, powinniśmy w 2015 r. obniżyć umieralność do 6 promili. Lepsze statystyki to m.in. efekt poprawy wyposażenia szpitali i lepszej organizacji placówek ochrony zdrowia. "Jeszcze w latach 70. wprowadziliśmy referencyjność szpitali, czyli podział na te placówki, które są najlepiej wyposażone i do których powinny trafiać kobiety z ciążami wysokiego ryzyka. Te, które mają standardowe, niezagrożone ciąże, powinny rodzić na najniższym poziomie referencyjnym" - wyjaśnia prof. Michał Troszyński z Instytutu. Jak ocenia, "w ostatnich latach podział na szpitale referencyjne działa coraz skuteczniej". Jeszcze 10 lat temu do szpitali o najwyższym stopniu referencyjności trafiała nieco ponad jedna trzecia kobiet z wysokim zagrożeniem ciąży. Dziś - ponad połowa. "Pozostaje nam jednak nadal wiele do zrobienia. W Szwecji w szpitalach na najwyższym poziomie referencyjnym rodzi 90 proc. kobiet w ciąży wysokiego ryzyka" - mówi krajowy konsultant ds. neonatologii prof. Ewa Helwich. Najwyższy wskaźnik umieralności noworodków odnotowano w zeszłym roku w woj. świętokrzyskim - 9 promili, najniższy w woj. podlaskim - 5,85 promila.