Jak gangsterzy kupowali raka
W Szpitalu Morskim w Gdyni zdrowe tkanki gangsterów podmieniano na próbki osób chorych na raka. Dzięki temu bandyci unikali więzienia - "Rzeczpospolita".
Kilka dni temu pewien mężczyzna zgłosił się do Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku i opowiedział, jak lekarze pomagali gangsterom uniknąć więzienia - pisze "Rz". Lekarze przeprowadzali operacje, przepisywali pacjentom chemioterapię i tworzyli pełną dokumentację dla gangsterów.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", takich "operacji" było przynajmniej kilka. Zaświadczenie o chorobie nowotworowej kosztowało 40 tys. zł.
Po przyjściu przestępcy do szpitala, lekarz diagnozował konieczność przeprowadzenia operacji. Operacja się odbywała, ale do badania przekazywano wycinki tkanek innych osób, rzeczywiście chorych na raka. Aby mieć silniejszą podkładkę dla sądu, podmienione próbki tkanek przesyłano także do warszawskiego Centrum Onkologii, które potwierdzało diagnozę gdańskiego szpitala - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Dzięki temu zdrowy przestępca wychodził na wolność. Później adwokaci przekazywali dokumentację lekarską sędziom. Mecenasi brali za załatwienie przerwy w odbywaniu kary około 10 tysięcy złotych. System działał perfekcyjnie, bo poza podmienioną próbką wszystko się zgadzało - operacja, chemioterapia czy dokumentacja. Bandyta mógł pokazać nawet blizny po zabiegu.