Helikopter leciał po Netzla, a nie po Krauzego
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", śledczy, którzy śmigłowcem polecieli z Warszawy do Gdańska, nie chcieli zatrzymać Ryszarda Krauzego, tylko przesłuchać byłego szefa PZU Jaromira Netzla i uniemożliwić uzgodnienie alibi dla Janusza Kaczmarka. Chodzi o kulisy tzw. afery gruntowej.
.
Celem lotu do Trójmiasta nie było jednak zatrzymanie biznesmena - ustaliła "Rz". Krauzego nie było w tym czasie w Gdyni. Prokuratorzy i agenci wprawdzie pojawili się pod jego rezydencją, ale zamierzali ją tylko przeszukać. Ostatecznie do tego nie doszło - pisze gazeta.
Według niej, głównym celem śledczych było równoczesne przesłuchanie byłego prezesa PZU Jaromira Netzla, byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego i byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. - Chodziło o to, by nie mogli oni uzgodnić zeznań - mówi "Rz" osoba znająca kulisy akcji.
Dlatego ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro osobiście poprosił Netzla o stawienie się na przesłuchanie w siedzibie CBA w Gdańsku przy ulicy Kurkowej. Netzel wspominał o tym w telefonicznej rozmowie z Konradem Kornatowskim (jej zapis ujawniono na konferencji prasowej poświęconej przeciekowi na temat akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa).
INTERIA.PL/PAP