Dudek: Agresja w II RP. Trup ścielił się gęsto
Na marginesie wydarzeń towarzyszących tegorocznym obchodom Święta Niepodległości "Rzeczpospolita" rozmawia z politologiem i historykiem prof. Antonim Dudkiem. Według niego poziom kultury politycznej i tak jest dzisiaj dużo wyższy niż w II RP.
- Język jakiego wtedy używano, był nieporównywalnie bardziej agresywny niż obecnie, przypomina Dudek. - Z mównicy sejmowej wygłaszano słowa powszechnie uważane za obelżywe. W Sejmie w latach 20. na porządku dziennym była tzw. kocia muzyka - gdy na mównicę wchodził ktoś niepopularny, to zagłuszano go klepaniem w pulpity, grzechotkami czy piszczałkami. Czegoś takiego, co przypominało rozbrykanych gimnazjalistów, teraz się nie spotyka. Dochodziło też do rękoczynów.
Rzeczywiście, w obecnym Sejmie to się nie zdarza, ale przy okazji Marszu Niepodległości dochodzi regularnie do przepychanek z policją, zauważa gazeta.
- To jest nic przy II RP, w której bito się na ulicach na powszechną skalę, i to z użyciem broni palnej, odpowiada profesor. - W rezultacie trup ścielił się gęsto. Z przyczyn politycznych w ulicznych walkach ginęło od kilkudziesięciu do nawet kilkuset osób rocznie, jak podczas przewrotu majowego. (...) Poza tym nieustannie toczyły się walki bojówek partyjnych. W II RP każda szanująca się partia miała taką bojówkę. Czy to PPS czy BBWR, czy Stronnictwo Narodowe. One staczały regularne bitwy, w których zdarzały się ofiary śmiertelne. Podobnie było na uczelniach. I to nie tylko ONR-owcy bili Żydów. ONR-owcy bili się między sobą, np. ABC z Falangą, a Żydzi między sobą, np. syjoniści z Bundem.