Czego jeszcze nie odczytała komisja Millera?
"Nasz Dziennik" przedstawił analizę porównawczą trzech stenogramów rozmów z kabiny rządowego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku.
Chodzi o stenogramy MAK, komisji Jerzego Millera oraz najnowszy - krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Dziennik zaznaczył, że porównanie tych trzech zapisów jest skomplikowane, bo ich autorzy zupełnie inaczej interpretują dane. Zidentyfikowane głosy są w każdym tekście inaczej oznaczane. Różnic merytorycznych jest bardzo dużo.
Wśród najważniejszych różnic, jakie zauważyła gazeta są: odtworzenie przez krakowski instytut na początku nagrania słów, które w innych dokumentach się nie pojawiły. Z kolei instytut nie znalazł też słów, które pojawiły się w stenogramach pozostałych instytucji.
Gdy komisja Millera odnotowuje wzmiankę o Moskwie jako lotnisku zapasowym, to instytut ma w tym miejscu słowo "kombinuje". Instytut spisał też kilkanaście fraz, które mogą pochodzić zza otwartych drzwi kabiny, z części pasażerskiej samolotu.
Instytut nie odnotowuje żadnego trzasku czy dźwięku uderzenia w momencie, gdy samolot miał, według komisji Millera, uderzyć w brzozę.
IAR/PAP