Co zeznają ludzie z polskiego BOR?
Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu będą ważnymi świadkami prokuratury badającej wypadek pod Smoleńskiem. W przyszłym tygodniu przesłuchają ich śledczy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Chodzi o kilku funkcjonariuszy BOR, którzy 10 kwietnia mieli na miejscu uroczystości wzmocnić ochronę polskiej delegacji lecącej Tu-154. Przed godz. 9 czekali oni na płycie lotniska, więc byli pierwsi na miejscu katastrofy. - Ich zeznania będą niezwykle cenne dla polskiego śledztwa - mówi gazecie jeden z prokuratorów.
Według informacji "Rz", ci funkcjonariusze BOR pomagali służbom rosyjskim w zabezpieczaniu najważniejszych rzeczy należących do ofiar, przede wszystkim sprzętu elektronicznego, m.in. laptopów i telefonów komórkowych, a także notesów i dokumentów. Brali też udział w identyfikacji zwłok. Borowcy pracowali tam ok. 20 godzin. Wyjechali dopiero po opuszczeniu Smoleńska przez premiera Tuska - pisze "Rzeczpospolita".
W Katyniu byli od piątku. Przygotowywali miejsce uroczystości: sprawdzali okolice, główne drogi prowadzące z lotniska Siewiernyj.
Czy sprawdzali także infrastrukturę lotniska i jej stan? - zastanawia się "Rzeczpospolita". "To nie należy do naszych kompetencji. Nie mamy ani takiego prawa, ani upoważnień" - mówi gazecie major Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR, dodając, że to należy do zadań 36. Pułku Lotnictwa Transportowego.
Pułkownik Jerzy Matusik, wiceszef Biura, zapewnia: "Nie mogę mówić o szczegółach tamtego zabezpieczenia, ale zostało ono wykonane w stu procentach".
Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
INTERIA.PL/PAP