Bondaryk szukał podsłuchów
Krzysztof Bondaryk, szef ABW, blisko roku temu, kiedy jeszcze pracował w Polskiej Telefonii Cyfrowej, nakazał sprawdzenie służbowym sprzętem służącym do wykrywania podsłuchów pomieszczeń użytkowanych przez swego znajomego Wojciecha Brochwicza, dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Informację potwierdziła gazecie osoba związana z operatorem telefonii komórkowej. Sprawdzenie przyniosło wynik negatywny - urządzenia nie wykryły pluskiew.
Brochwicz jest radcą prawnym związanym z PO. To on w 2005 r. skontaktował Annę Jarucką z Konstantym Miodowiczem z komisji śledczej ds. PKN Orlen. Jarucka twierdziła, że ówczesny kandydat na prezydenta Włodzimierz Cimoszewicz sfałszował swoje oświadczenie majątkowe. Oskarżenia okazały się sfingowane, ale Cimoszewicz wycofał się z kandydowania.
Brochwicz jest też pełnomocnikiem byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, podejrzanego m.in. o składanie fałszywych zeznań w sprawie tzw. przecieku na temat akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Ministerstwie Rolnictwa.
Brochwicz zdecydowanie zaprzecza, aby użytkowane przez niego pomieszczenia były sprawdzane przez pracowników Ery na polecenie Bondaryka. - Nigdy nic takiego nie miało miejsca, mówi. Przyznaje jednak, że miał obawy, że jest podsłuchiwany przez - jak mówi - bezprawnie działające instytucje państwowe pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Rzeczniczka ABW oraz pełnomocnik prawny Bondaryka odmówili komentarzy na ten temat. Także w biurze prasowym PTC nie powiedziano, czy sprzęt służbowy był wykorzystywany na jego zlecenie.
INTERIA.PL/PAP