Bogactwo zobowiązuje
Podatek od bogatych był jednym z rzuconych ad hoc i szybko zapomnianych pomysłów premiera Kaczyńskiego. Idea prysła, ale słowo "bogaci" zostało. A ze słowem pojawiło się bogactwo jako problem polityczny. I już sobie nie pójdzie.
Tak dzięki premierowi kolejny kłopot został odzyskany. Bo kwestia bogactwa jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych i zarazem trwale obecnych tematów demokratycznej polityki, ekonomii, etyki i filozofii. Musiał i nas dopaść, skoro mniej więcej równą biedę Peerelu i szalony tygiel lat 90. mamy już za sobą, a ich miejsce zajmuje nowa struktura społeczna. Znów pojawili się w Polsce ludzie naprawdę i trwale bogaci, którzy nie tylko mają dużo większe niż inni dochody, ale też zgromadzili majątki gwarantujące im i ich rodzinom dość trwałą pozycję na szczytach drabiny bogactwa.
Wielcy bogacze - tacy, którzy trafiają na okładki kolorowej prasy - są gospodarce rynkowej niezbędni. Napędzają wielkie przedsięwzięcia, integrują korporacje i konglomeraty tworzące synergie i efekty skali, mają duży wpływ na sytuację całej gospodarki, poprzez swoje wpływy stabilizują politykę państwa. Nie ma nic złego w tym, że także w Polsce grają coraz większą rolę. Ale ważniejszą rolę odgrywają ci, którzy idą parę kroków za nimi. Wyłaniająca się grupa osób dość trwale zamożnych. Ich świadomość, wyobrażenie świata, stosunek do społeczeństwa i polityczne postawy w dużym stopniu decydują o tym, co się w Polsce dzieje.
Bloki, wille i pałace
Przeciętny Polak uważa, że co dziesiąty z nas jest bogaty. Ale tylko co setny sam uważa się za bogatego. To nieźle koresponduje z anglosaską tradycją, zgodnie z którą modele podziału bogactwa bada się porównując zarobki, dochody i majątki najbogatszego procenta oraz pierwszego i ostatniego decyla, czyli dziesięcioprocentowych grup najbogatszych i najbiedniejszych członków społeczeństwa. Relacje między tymi grupami opisują stosunki społeczne i kierunek ich ewolucji. W Polsce te relacje zmieniają się zasadniczo. Dystans płac/dochodów od początku nowego stulecia rośnie błyskawicznie. W okresie dużej koniunktury akumulacja majątku najbogatszych i polityka podatkowa państwa powodują jednak, że nożyce między bogactwem a przeciętnością rozwierają się jeszcze szybciej niż nożyce dochodów.
Czytaj więcej w Polityce.
Polityka