Biskup w Internecie
Z księdzem biskupem Zbigniewem Kiernikowskim, pierwszym polskim biskupem prowadzącym internetowego bloga "e-Rozmowy o Dobrej Nowinie" rozmawia Natalia Budzyńska.
Co skłoniło Księdza Biskupa do prowadzenia bloga?
- Moją troską jest, żeby docierać do ludzi z Ewangelią. Szczególnie do ludzi, którzy nie są w zasięgu bezpośredniego działania Kościoła, którzy sami nie zwrócą się do Kościoła po pomoc, a którzy bardzo Dobrej Nowiny potrzebują, gdyż z wielu racji i powodów, wskutek różnych kolei losu bardzo w życiu cierpią.
Szukałem i szukam różnych sposobów, by do nich docierać. Myślałem nad tym już od dawna, a Katolickie Radio Podlasie zasugerowało mi właśnie taką formę. Nie jestem ani wielkim znawcą, ani wielkim zwolennikiem tego rodzaju komunikacji. Nigdy przedtem nie korzystałem z Internetu w taki sposób, ale skoro dziś jawi mi się taka możliwość, to nie mogę z niej nie skorzystać. Mam nadzieję, że Internet może być pomostem w dotarciu do pewnej grupy ludzi, którzy czasem, być może przez przypadek, trafią tutaj i nawiążą kontakt z kimś, kto głosi Ewangelię.
Nie prowadzi Ksiądz Biskup jednak typowego bloga, który jest internetowym pamiętnikiem, ale "e-Rozmowy o Dobrej Nowinie".
- Później się dowiedziałem, że typowy blog to pisanie pamiętnika. Nie mam jednak czasu na pisanie pamiętników, natomiast interesuje mnie kontakt z ludźmi. Po prostu moim zamysłem było znalezienie i korzystanie z pewnej płaszczyzny czy formy komunikacji, na której jest możliwe podjęcie rozmów, które mogą dotykać również spraw osobistych. Ta forma wydaje mi się właściwą.
Czy jednak nie kusi Księdza Biskupa typowe "blogowanie"? Może ukazanie w ten sposób, że biskup to zwykły człowiek miałoby wymiar ewangelizacyjny?
- To, co piszę na blogu jest świadectwem mojej wiary, a więc wiary konkretnego człowieka. Głoszę Chrystusa właśnie przez mój pryzmat, poprzez moje doświadczenie Go w moim życiu. Nie zależy mi na tym, żeby pokazać, czy jestem człowiekiem zwykłym czy niezwykłym, lecz tym, który wierzy w Jezusa Chrystusa i o Nim świadczy.
Czy odzew i komentarze zaskoczyły Księdza Biskupa?
- Nie miałem sprecyzowanych oczekiwań. Widzę, że zostało to podjęte przez wielu respondentów - komentatorów. Moje wpisy są programowe, ale często w komentarzach pojawiają się pytania, na które potem odpowiadam. Cieszy mnie, kiedy widzę, że respondent rozumie przesłanie i dzieli się tym w swoim komentarzu. Bywają też takie komentarze i pytania, które objawiają niewiedzę w dziedzinie religijnej, nieznajomość liturgii czy w braki w rozumieniu treści wiary. Jest to dla mnie z jednej strony pewnym zaskoczeniem, a z drugiej strony potwierdzeniem tego, jak jest mało dobrego wprowadzenia w chrześcijaństwo. Tym bardziej mnie to dopinguje, by prostować, by dawać odpowiedzi w sposób wyczerpujący. Staram się odpowiadać krótko, na miarę moich możliwości czasowych. Chcę inspirować do pogłębiania wiedzy, sięgania do dostępnych źródeł, do aktualnego nauczania Kościoła w danej dziedzinie. Czasem odsyłam do konkretnych tekstów.
Poza tym otrzymuję wiele pytań bardzo osobistych, na które odpowiadam w bezpośredniej, prywatnej korespondencji poprzez e-mail. Czasem jest potrzebna indywidualna rozmowa. Było już kilka takich przypadków osobistego spotkania.
Zdziwiło mnie natomiast początkowe zainteresowanie mediów. To wskazuje jak bardzo łatwo koncentrują się na formach, na tym, co zewnętrzne (opakowanie), a nie wchodzą głębiej. Treści bowiem, jakie publikuję, m.in. na blogu, głoszę najróżniejszymi sposobami od dziesiątków lat.
W Internecie pojawia się coraz więcej stron ewangelizacyjnych?
- Dobrze, że Internet jest wykorzystywany do ewangelizacji, że jest wiele takich stron, na których można "znaleźć" Dobrą Nowinę. Jednak nie wszystkie strony, jak i nie wszystkie podejmowane inicjatywy, które mają w tytule "ewangelizacja" są rzeczywiście ewangelizacyjne. Są to czasem różne formy pewnej intensyfikacji pobożności, często też moralizujące, a więc w pewnym sensie nie mające charakteru ściśle ewangelizacyjnego, a czasem nawet w pewnym sensie są antyewangelizacyjne.
Podejmowanie działalności na polu praktyk religijnych czy moralizowanie to - powtarzam - nie jest ewangelizacja, lecz raczej odnoszenie do schematów religijnych funkcjonujących poza Ewangelią. Jeśli człowiekowi, który dziś jest ślepy, zraniony czy sparaliżowany mówi się tylko, co ma lub czego nie ma robić, to się go wcale nie ewangelizuje.
Czy można budować Kościół przez Internet?
- Kościoła przez Internet się nie zbuduje, chociaż Internet może być w tym pomocny. Kościół to ludzie żyjący we wspólnocie. Można oczywiście mówić o pewnej wspólnocie internetowej, ale będzie to wspólnota wirtualna. Natomiast wspólnota kościelna to konkretne ciało, gdzie potrzebna jest fizyczna obecność, to wspólnota ludzi, którzy mogą się spotykać, a także fizycznie dotknąć. My niestety pojmujemy dziś wspólnoty parafialne w sposób zbyt anonimowy. Ludzie myślą, że czy pójdą do tego czy innego kościoła na Mszę świętą, to właściwie jest wszystko jedno. Nie jest to jednak obojętne, bo ważna jest przynależność do wspólnoty parafialnej, do konkretnej wspólnoty, gdzie istnieją konkretne więzi międzyosobowe. Internet więc może pomagać budować Kościół, może być pewną formą preewangelizacji, ale nie jest środkiem wystarczającym i nie można do niego się ograniczyć.
"e-Rozmowy o Dobrej Nowinie" ks. bp. Zbigniewa Kiernikowskiego dostępne są na stronie www.radiopodlasie.pl/bp