Będzie pozew za twierdzenia o naciskach Błasika?
Mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej uważa, że stwierdzenie, jakoby generał Błasik stosował naciski, kwalifikuje się na pozew. Wywiad z adwokatem publikuje "Nasz Dziennik".
Mecenas Kownacki jest zdania, że po opublikowaniu raportu komisji Millera wejście na ścieżkę sądową jest już możliwe. Dodaje, że do tej pory twierdzenia o rzekomych naciskach generała Błasika zazwyczaj opierały się na twierdzeniach MAK, co utrudniało takie działania. Adwokat nie wyklucza, że sprawa trafi do sądu, zaznacza jednak, że decyzja w tej sprawie pozostaje w gestii pani Ewy Błasik, wdowy po generale.
Mecenas Kownacki wyraża również przekonanie, że nie każda osoba "zasługuje" na to, by skierować przeciwko niej pozew, gdyż, jak mówi, niektóre z nich nie mają "zdolności sądowej".
MAK komentując wczoraj polski raport o 10 kwietnia, stwierdził, że obecność Dowódcy Sił Powietrznych w kokpicie Tu-154M można uznać za presję na załogę. Szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow - powołując się na wyniki ekspertyz psychologicznych i zapisy z "czarnych skrzynek" tupolewa - powiedział, że w rozmowie załogi pojawiło się zdanie "będzie niezadowolony, jeśli nie wylądujemy" - co odnosi on do "głównego pasażera". - Dlatego Dowódca Sił Powietrznych dołączył do załogi i osobiście meldował "głównemu pasażerowi" gotowość do lotu. Według psychologów mogło to stanowić presję na załogę - dodał szef komisji technicznej MAK. - To była bezpośrednia presja - dodał do tego inny przedstawiciel MAK.
Tymczasem polska komisja nie stwierdziła, by w ciągu całego lotu ktokolwiek naciskał na załogę, by zmusić ją do lądowania w Smoleńsku. Komisja ustaliła, że postawa gen. Błasika "ograniczyła się do roli biernego obserwatora zdarzenia", a z odczytu rejestratorów nie wynika, by ingerował w działania kapitana czy załogi samolotu. Obecność Błasika w kokpicie określono jako presję pośrednią.
IAR/PAP/INTERIA.PL