Abp Ozorowski: Kościół krytyką smagany
Nie ma dnia, by media laickie nie smagały Kościoła, pisze na łamach "Naszego Dziennika" abp Edward Ozorowski.
- Pojawia się wielu warsztatowych mistrzów, którzy z lubością zadają ciosy, patrząc, jak Kościół na nie reaguje. Czynią to w imię wolności, tolerancji i ochrony zagrożonych rzekomo dóbr osobistych. Niektórzy z atakujących opuścili szeregi Kościoła, a niektórzy jeszcze z bólem do niego się przyznają. Są to nauczyciele, którzy wiedzą wszystko najlepiej i starają się pouczać, w co należy wierzyć, a co już wreszcie porzucić", pisze hierarcha.
- Krytyka Kościołowi niewątpliwie jest potrzebna, stale bowiem potrzebuje on odnowy życia. Prowadzona jednak przez media krytyka jest wybiórcza i tendencyjna.(...). Księżom zarzuca się różnego rodzaju grzechy, kastowość i nieczułość na problemy świeckich. Chciałoby się, by byli oni bezinteresowni, bezgranicznie cierpliwi i wyrozumiali dla wszystkich. Zapomina się natomiast, że są oni ludźmi, tak jak inni, i borykają się z własnymi problemami.
Jak pisze abp Ozorowski "w szeregach krytykujących są nieraz księża, zwłaszcza ci, którzy w końcu opuścili swoje stanowiska. Ostatnio w Polsce mamy kilka tego rodzaju krzykliwych przypadków. Piszą oni zwykle apologie swoich odejść, zrzucając winę na przełożonych zakonnych lub biskupów. Nie pamiętają natomiast o tym, co czynili przed katastrofą. Kilku z nich oficjalnie sączyło w prasie ewidentne błędy w wierze i nie można było ich od tego odwieść. Smutny jest los tych ludzi i budzi współczucie. Usprawiedliwianie jednak tego stanu tylko winą przełożonych byłoby poważnym błędem" - podkreśla hierarcha.
INTERIA.PL/PAP