Lidia Stopyra: Przed epidemią nie było personelu, teraz jest klęska
- Łóżko nie wyleczy pacjenta, ludzie są podstawą, a tych brakuje - podkreśliła dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych i pediatra ze szpitala w Krakowie. W jej opinii szpital tymczasowy bez personelu medycznego - to fikcja. - Przed epidemią nie było personelu, teraz jest klęska - oceniła.
- Sytuacja w Małopolsce jest jedną z najtrudniejszych w Polsce i choć statystyki dotyczące łóżek w całym kraju brzmią nie najgorzej, to przecież nie zawieziemy pacjenta z covidem z Krakowa np. na północ Polski, bo tam jest jeszcze jakieś miejsce. Dodatkowych łóżek potrzebujemy w granicach województwa, najlepiej powiatu, by transporty covidowe były jak najkrótsze. W tej chwili na transport dziecka z covidem czekamy kilkanaście godzin - powiedziała dr Lidia Stopyra, ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Jak dodała, zachorowań przybywa i jest ich więcej, niż myślimy, ponieważ - jak oceniła - mnóstwo ludzi nie robi testów, wielu z różnych względów udaje, że nie choruje.
"Dodatkowy szpital bez personelu to fikcja"
Pytana o ministerialny pomysł utworzenia szpitali polowych w miastach wojewódzkich, odpowiedziała: - Łóżko nie wyleczy pacjenta, ludzie są podstawą, a tych brakuje. Jej zdaniem do pracy w dodatkowo utworzonym szpitalu potrzeba by było wielu pracowników medycznych, a "bez personelu medycznego dodatkowy szpital to fikcja".
- Proszę sobie wyobrazić np. szpital polowy - 500 pacjentów podpiętych do respiratora, oddychających przez maski z tlenem, są w ciężkim stanie, trzeba ich nakarmić, pomóc ze wszystkim, zsuwają się im maski, w większości to ludzie starsi, niesamodzielni - opisywała dr Stopyra.
- Przed epidemią nie było personelu, teraz jest klęska. Wielu jest w kwarantannach z powodu ogniska koronawirusa w szkole lub przedszkolu ich dziecka. Personelu jest za mało na te miejsca, które są - podkreśliła lekarka.
- Absolutnie nie widzę możliwości funkcjonowania szpitala tymczasowego i uważam, że to jest fikcja, że uda się zdobyć taką liczbę personelu, jaka jest potrzebna - powiedziała.
Przed epidemią nie było personelu, teraz jest klęska. Wielu jest w kwarantannach z powodu ogniska koronawirusa w szkole lub przedszkolu ich dziecka. Personelu jest za mało na te miejsca, które są.
~ Dr Lidia Stopyra, ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie
Ustawa o "dobrym Samarytaninie"
Ordynatorka nawiązała do ministerialnego projektu ustawy o tzw. dobrym Samarytaninie. Projekt przewiduje m.in. dodatek w wysokości 100 proc. podstawowego wynagrodzenia płacony personelowi zaangażowanemu w walkę z COVID-19: lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym. Tym, którzy skierowani będą na kwarantannę lub objęci izolacją, przysługiwać będzie pełna rekompensata wynagrodzenia w tym okresie.
- Mam prośbę, aby minister najpierw zapłacił to, co obiecał w kwietniu, bo my do tej pory nie otrzymaliśmy rekompensaty za utracone zarobki przy pracy z pacjentami chorymi na COVID-19. Zrezygnowaliśmy z pracy w innych, komercyjnych placówkach, z lepszymi zarobkami i w ciężkich warunkach w szczelnych kombinezonach w 34-stopniach odpowiedzieliśmy na apel ministra, aby nieść pomoc chorym. Drugi raz nikt nie uwierzy w obietnice. A siłą nie da się nikogo zmusić do pracy - powiedziała ordynatorka ze szpitala w Krakowie.