Koronawirus w USA. Stan Nowy Jork nakazuje noszenie maseczek
W stanie Nowy Jork w USA będzie obowiązywać nakaz zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych ze względu na epidemię koronawirusa. Zarządzenie gubernatora Andrew Cuomo wchodzi w życie 17 kwietnia o godz. 20 czasu miejscowego.
Cuomo sprecyzował, że maseczek, chust, szalików itp. należy używać m.in. na chodnikach, przejściach dla pieszych, w metrze, autobusach, pociągach, aptekach i supermarketach - wszędzie tam, gdzie niemożliwe jest zachowanie dystansu społecznego, czyli odległości sześć stóp (ok. 185 cm) od innych ludzi.
"Ludzie mówią, że to ingerencja w ich prywatne życie, ale pamiętaj, że nie chodzi tylko o ciebie. Ja też mam prawa, tak jak moje dzieci i twoje dzieci. Jest również prawo, aby inna osoba podjęła rozsądne środki zabezpieczające przed zarażeniem" - argumentował gubernator.
Brakuje masek
Projekt ogłosił on trzy dni wcześniej, aby ludzie mogli się przygotować. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ masek brakuje. Poza tym nie wszyscy sprzedawcy są uczciwi.
W jednej z małych aptek w dzielnicy Queens za zatwierdzoną już przez Agencję ds. Żywności i Leków (FDA), produkowaną w Chinach maseczkę KN95 żądano 15 dolarów. Cena hurtowa wynosi 35 centów, a w sklepach 1,5 dolara, tyle że tam ich nie ma.
"Można wydać rozporządzenie, ale jak się do niego stosować? Szukałam maseczek na próżno. Nie brakuje porad, jak je samemu uszyć, ale kto dzisiaj ma maszynę do szycia? Poza tym o ich skuteczności każdy mówi co innego" - mówiła pani Sandra z Queens.
Przeciwne zdanie miała inna kobieta. "To bardzo dobrze, że noszenie maseczek będzie obowiązkowe" - uznała.
"Maska masce nierówna"
Pracujący w prestiżowym Lenox Hill Hospital na Manhattanie specjalista pulmonolog interwencyjny Wojciech Pałka przyznał w rozmowie z agencją, że maska masce nierówna. Za najlepsze uznał N95. Jak dodał, trzeba je też zakładać tak, aby ściśle przylegały do twarzy. Tłumaczył, że nie każdy jest w stanie wytrzymać w takiej maseczce przez dłuższy czas.
Z powodu braków władze apelują, żeby maseczki klasy N95 oraz chirurgiczne zostawić dla personelu medycznego najbardziej narażonego na infekcję z powodu kontaktu z pacjentami. Amerykański minister zdrowia i opieki społecznej Alex Azar poinformował, że zapasy krajowe wynoszą tylko 30 mln maseczek N95. Wymogi służby zdrowia oszacował na 300 mln.
Co z zakrywaniem oczu?
Naukowcy Paul Glasziou i Chris Del Mar z australijskiego Bond University uważają, że maseczki niewiele zdziałają bez ochrony oczu.
"Ludzie mogą niewłaściwie nosić maseczki lub zdejmując je, dotykać zanieczyszczonej części i przenosić wirusa na dłoń, potem na oczy, na nos. (...) Maseczki mogą również dawać fałszywe poczucie bezpieczeństwa, co oznacza, że ci, którzy je noszą, mogą robić bardziej ryzykowne rzeczy, np. wchodzić do zatłoczonych miejsc" - pisali naukowcy na łamach akademickiego portalu The Conversation.
Czasopismo medyczne "The New England Journal of Medicine" informowało, że obecność SARS-Cov-2 była wykrywalna w powietrzu przez maksymalnie trzy godziny, na przedmiotach z miedzi do czterech godzin, na tekturze do 24 godzin, a do dwóch do trzech dni na plastiku i stali nierdzewnej.
Pracownicy służby zdrowia zalecają przede wszystkim mycie rąk, czyszczenie używanego sprzętu i różnych powierzchni oraz stosowanie zasady dystansu społecznego w miejscach publicznych.
Według ostatnich rozpowszechnianych w mediach amerykańskich opinii, nawet jeśli maski nie gwarantują całkowitej ochrony tym, którzy je noszą, należy je stosować, bo zapobiegają zarażaniu innych przez osoby już zainfekowane.