Koronawirus w Polsce. Prof. Aleksander Garlicki: Bez tego się nie uda
Bez noszenia maseczek, dystansu fizycznego nie powstrzymamy szerzenia się COVID-19, a system ochrony zdrowia nie wytrzyma takiego obciążenia - ostrzega prof. Aleksander Garlicki, małopolski konsultant chorób zakaźnych. Ekspert podkreślił też, że same przyłbice nie zapobiegają skutecznie transmisji SARS-CoV-2.
W województwie małopolskim w środę padł kolejny dobowy rekord zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 - zanotowano 1137 nowych przypadków.
Prof. Aleksander Garlicki, kierujący Oddziałem Klinicznym Chorób Zakaźnych w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, zapytany o przyczyny takiego wzrostu zakażeń w Małopolsce, odpowiedział, że nie umie tego dokładnie wytłumaczyć. Przyczyną mogą być jesienna pogoda sprzyjająca szerzeniu się zakażeń drogą kropelkową, powrót dzieci do szkół i studentów na uczelnie i zwyczajne nienoszenie maseczek lub noszenie w sposób niewłaściwy, np. z odsłoniętym nosem.
Jak podkreślił profesor, w obliczu narastającej liczby zakażonych najważniejsze jest noszenie maseczek i przestrzeganie dystansu fizycznego, ważne jest też unikanie zatłoczonych miejsc, zwłaszcza zamkniętych pomieszczeń, przestrzeganie zasad higieny, szczególnie mycie rąk. Prof. Garlicki zaznaczył także, że same przyłbice, w przeciwieństwie do maseczek, nie zapobiegają skutecznie transmisji SARS-CoV-2.
Grozi nam załamanie systemu opieki zdrowotnej
- Noszenie maseczek, odpowiedni dystans fizyczny, dezynfekcja - to podstawa, by przerwać drogę szerzenia się chorób przenoszonych głównie drogą kropelkową - powiedział, apelując do wszystkich o przestrzeganie zasad.
Według niego bez przestrzegania tych podstawowych zasad system ochrony zdrowia będzie niewydolny, czego pierwsze symptomy widać już w służbie zdrowia. Chodzi m.in. o brak pracowników medycznych. Profesor dodał, że "jeżeli sektor ochrony zdrowia stanie się niewydolny, to państwo też stanie się niewydolne".
Mówiąc o skuteczności środków ochrony osobistej, profesor zauważył, że w klinice chorób zakaźnych krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie właściwie przebywają sami chorzy na COVID-19, nikt z personelu medycznego nie zakaził się w związku z wykonywaną pracą.