Szpital chciałby, aby lekarz pracował na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przez minimum 240 godzin w miesiącu. Za każdą z nich miałby zarobić 225 zł. Placówce zależy, aby prowadził własną działalność gospodarczą, co oznacza, że musi m.in. samodzielnie opłacić obowiązkowe ubezpieczenie lekarskie od odpowiedzialności cywilnej. - Nikt się nie zgłosił pomimo kilku konkursów. Lekarze nie są zainteresowani taką stawką i takim kontraktem - <a href="https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-04-26/szpital-w-legnicy-szuka-lekarza-oferuja-50-tys-zl-nie-ma-chetnych/?ref=aside_najnowsze" target="_blank">powiedział polsatnews.pl Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.</a> To poważny problem, bo sytuacja utrudnia normalne funkcjonowanie placówki. Rzecznik przekazał, że chodzi o specjalistę medycyny ratunkowej. - To specjalizacja, która dość rzadko występuje na rynku - poinformował. Na Dolnym Śląsku takie uprawnienia posiada 70 medyków, ale nie wszyscy pracują w swoim zawodzie, a 45 osób dopiero szkoli się w tym zakresie. Tymczasem, aby zapewnić sprawne funkcjonowanie służby zdrowia, powinno być ich w województwie dolnośląskim ponad 200. "To może szokować" Rzecznik, odnosząc się do kwestii wynagrodzenia, zauważył, że "społeczeństwo może szokować taka stawka". - Te pieniądze są niezbędne, żeby lekarze byli zainteresowani pozostaniem w Polsce. Mamy otwarty rynek pracy za granicą, więc medycy często wyjeżdżają na Zachód, bo tamtejsza służba zdrowia nie ma najmniejszego problemu z zatrudnieniem naszych specjalistów - tłumaczył. Zaznaczył, że oferowana przez szpital stawka to mniejsze pieniądze niż np. te, którą otrzymują podobni specjaliści w Warszawie. - Społeczeństwo może źle to odebrać, ale ludzie byliby też niezadowoleni, gdyby musieli czekać 20 godzin na pomoc na SOR-ze - stwierdził Kozieł. - Bo w jaki sposób mielibyśmy w Polsce świadczyć usługi zdrowotne osobom potrzebującym, z odpowiednim natężeniem, bez odpowiedniej liczby lekarzy - dodał.