W ramach trendów ograniczających ilości produkowanych treści, początkowo lansowano modę, nadal posiadającą wyznawców, na rzadsze blogowe wpisy za to bardziej treściwe oraz coraz węższą specjalizację tematyczną. W ostatecznym rozrachunku, jak na razie, i tak na nic to się zdało. Bez autopromocji innymi kanałami i tak nie ma szans na zainteresowanie szerszej grupy odbiorców. Nawet załapanie się do portali, tudzież stron zrzeszających konkretne grupy tematyczne nie gwarantuje znalezienie czytelników, poza oczywiście innymi piszącymi. Choć akurat ten tym polemik ma długą tradycję prasową, a wręcz można pokusić się o stwierdzenie, iż właśnie na tego typu działalności skupiają się publicyści skłonni bardziej do komentowania zdania innych w danej kwestii niż koncentrowania się na temacie. Właśnie w ramach nowego trendu opanowującego już nie tylko internet zakwitła moda na "mikorpisanie" - pamiętnik w sześciu słowach, recenzja w czterech, kilkunastosłowne opowiadanie. Techniki wymagającej już nie tylko pomysłowości, dyscypliny podobnej jak przy tworzeniu japońskich haiku, lecz dodatkowo wymaga znajomości kodów popkulturowych zawierających dodatkowe znaczenia nie wymagających objaśnień oraz używania terminów zwracających uwagę, które przy okazji zapadają w pamięć. Po prostu należy wykształcić metodę powiedzenia wielu rzeczy w niewielu słowach, dodatkowo pozostawiając możliwość interpretacji - nie odbiegając przy tym od kierunku przesłania. Dotarliśmy do momentu gdzie epistograficzna elokwencja (nie mylić z erudycją) nie jest już zaletą, gdzie nadprodukcja treści świadczy co najwyżej o brak u spełnienia oraz braku pomysłu. Kilka do kilkunastu słów nie ma możliwości wyczerpania tematu - jest bardziej zabawą słowną dającą radość zarówno piszącemu ja i czytelnikowi. W samym założeniu na stronach typu smithmag.net., zdanie jednego autora zachęca do kontynuowania zabawy przez innych, w ramach niedoprecyzowanego tematu. "Przeżyłem dzieciństwo i raka" pisze jeden z autorów, "Nadal jestem w stanie przygotowywać kawę dla dwojga" kontynuuje, lub bardziej konkuruje inny, pragnący wykazać się jeszcze lepszym pomysłem - tak zabawa trwa, określana przez niektórych jako kolekcjonowanie cytatów z toalet. Zbiór takich krótkich form stał się prawdziwym świeżym powiewem na amerykańskim rynku wydawniczym, wraz z ukazaniem się książki " Not Quite What I Was Planning: Six Words Memoirs by Writers Famous and Obscure" zawierającej ponad 25 tys. sześciowyrazowych przesłań stworzonych, jak sama nazwa wskazuje, przez znanych i nieznanych.