Spiridonow od dwóch lat szykował się do przeszczepu. Chciał pozbyć się schorowanego ciała (cierpi na dziecięcy rdzeniowy zanik mięśni) i zafundować sobie nowe. Zachowałby głowę - takie były plany, ale do wielkiego medycznego eksperymentu nie dojdzie. Jak tłumaczył Rosjanin, dr Sergio Canavero nie potrafił zagwarantować mu bezpieczeństwa. Włoski neurochirurg, którego wielu kolegów po fachu nazywa "szalonym", nie daje jednak za wygraną. Chce mimo wszystko przeprowadzić pierwszy przeszczep głowy na początku przyszłego roku. Rozważa kandydatury innych ochotników, bo jak zapewnia, zgłoszeń dostał mnóstwo.Nie zmienia się też miejsce planowanego zabiegu. Operacja ma się odbyć w Chinach, które słyną z pionierskich rozwiązań medycznych. Pierwotnie miała być przeprowadzona w USA, ale Canevero zmienił zdanie. Nawiązał współpracę z neurochirurgiem Xiaopingiem Renem, który w karierze dokonał już wielu przeszczepów głowy. Sęk w tym, że nie ludzkich, a mysich.Problem w tym, że żaden z "pacjentów" Rena nie przeżył po operacji.Canavero i Ren zacieśnili współpracę. Przygotowywali się do przeszczepu ludzkiej głowy od dłuższego czasu. Ćwiczyli na myszach i szczurach. Poczynili pewne postępy, ale zwierzęta żyły po przeszczepie zaledwie kilka dni.Operacja Spiridonowa miała się odbyć pod koniec roku. Już wiemy, że do niej nie dojdzie. Jeśli jednak postępy w pracach Canavero nie będą zauważalne, trudno spodziewać się, by faktycznie tak szybko znalazł się nowy ochotnik.