Na piątkowym spotkaniu w Warszawie specjaliści podkreślali, że profilaktyka inwazyjnych zakażeń grzybiczych (IZG) przy pomocy leków jest co najmniej 10 razy tańsza niż ich leczenie, dlatego finansowanie jej jest opłacalne dla budżetu państwa. Prof. Krzysztof Kałwak z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu przypomniał, że IZG zagrażają przede wszystkim dzieciom i dorosłym poddawanym chemioterapii czy sterydoterapii z powodu białaczek wysokiego ryzyka, jak ostra białaczka szpikowa czy ostra białaczka limfoblastyczna, a także poddawanym transplantacjom - przede wszystkim allogenicznym (tj. od dawcy) przeszczepieniom szpiku kostnego, jak również przeszczepom narządowym. Na IZG narażeni są również bardziej pacjenci z zespołami mielodysplastycznymi (określanymi czasem jako stan przedbiałaczkowy), po urazach wielonarządowych, a także dzieci z ciężkimi wrodzonymi niedoborami odporności - wymieniali eksperci obecni na spotkaniu. Dr hab. Beata Piątkowska-Jakubas z Katedry i Kliniki Hematologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie podkreśliła, że inwazyjna choroba grzybicza jest bezpośrednim zagrożeniem życia. U pacjentów, którzy oczekują na przeszczep szpiku zwiększający szansę na całkowite wyleczenie z nowotworu, IZG uniemożliwia skuteczne przeprowadzenie transplantacji. Z danych, które przedstawił prof. Kałwak wynika, że śmiertelność związana z IZG sięga 20-50 proc. Eksperci zwrócili uwagę, że zgodnie z rekomendacjami międzynarodowych towarzystw naukowych w profilaktyce IZG bardzo ważne jest stosowanie skutecznych leków przeciwgrzybiczych. Należą do nich nowoczesne doustne azole, takie jak pozakonazol czy worykonazol. Choć są droższe niż standardowe azole, to w porównaniu z nimi znacznie obniżają ryzyko IZG i jak wynika z analiz prowadzonych m.in. w Niemczech, Francji czy Holandii, stosowanie ich jest w efekcie tańsze niż podawanie leków starszych. Prof. Kałwak wyjaśnił, że miesięczny koszt zastosowania profilaktyki tymi lekami wynosi u jednego pacjenta od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jest jednak i tak co najmniej 10 razy niższy niż koszty leczenia IZG, które wynoszą setki tysięcy złotych i są porównywalne lub wyższe niż koszty przeszczepu szpiku. - Niestety, u chorych hematoonkologicznych skuteczne leki przeciwgrzybicze nie są dostępne w profilaktyce inwazyjnej choroby grzybiczej, bo ciągle jest problem z ich finansowaniem - powiedziała dr Piątkowska-Jakubas. W rezultacie koszty opieki nad pacjentami znacznie wzrastają, a części chorych nie udaje się uratować. Jak ocenił prof. Kałwak, nowoczesne leki przeciwgrzybicze powinny zostać wpisane na listę refundacyjną, a pacjent powinien mieć możliwość zakupu tych leków w aptece (obecnie może je otrzymywać tylko w szpitalu, choć są doustne i nie wymagają kosztownej hospitalizacji). W odpowiedzi na pytanie PAP o możliwość wprowadzenia takiego rozwiązania rzecznik Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk poinformował, że ponieważ środowisko lekarskie i oddziały wojewódzkie NFZ sygnalizowały trudności z finansowaniem leczenia i profilaktyki ciężkich zakażeń grzybiczych, minister zdrowia podjął działania, które mają doprowadzić do umieszczenia niektórych z leków przeciwgrzybiczych w wykazach leków refundowanych. Na razie wniosek o objęcie refundacją złożyła tylko jedna firma - producent leku pozakonazol, który miałby być objęty refundacją w ramach listy aptecznej i katalogu chemioterapii. Aktualnie Agencja Oceny Technologii Medycznych przeprowadza ocenę tego leku - zaznaczył Bąk. Na spotkaniu z dziennikarzami prof. Kałwak wyjaśnił, że profilaktykę IZG można teoretycznie rozliczać w ramach tzw. jednorodnych grup pacjentów. Jest to jednak niewystarczające, gdyż z kwoty, którą Narodowy Fundusz Zdrowia zwraca na przykład za leczenie chorego na ostrą białaczkę, nie zostaje zbyt wiele środków na inne niezbędne dla pacjenta leki. W ośrodkach, które leczą chorych zgodnie z rekomendacjami, faktyczne wydatki na pacjentów znacznie przewyższają to, co za leczenie zwraca NFZ. - Na przykład za leczenie jednego z pacjentów otrzymaliśmy 240 tys. zł, a rzeczywisty koszt wyniósł 468 tys. zł. To tłumaczy, w jaki sposób szpitale kliniczne wchodzą w długi - powiedział prof. Kałwak.