- Społeczna świadomość na temat udaru mózgu jest w Polsce ciągle niewystarczająca. Nawet w sobotę miałem na dyżurze pacjenta, który przyjechał za późno, bo po 10 godzinach od wystąpienia udaru. 10 godzin wcześniej przestał mówić, nie ruszał ręką, ale rodzina nie wiedziała, co to może być. Żona myślała, że on żartuje - powiedział neurolog dr hab. Adam Kobayashi, kierownik Centrum Interwencyjnego Leczenia Udaru Mózgu w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.Zaznaczył, że z powodu tak niskiej świadomości większość pacjentów po udarze przyjeżdża do oddziału udarowego po upływie 4,5 godziny. Dlatego tylko u około 5 proc. z nich stosuje się lek trombolityczny, tj. rozpuszczający zakrzep będący przyczyną udaru niedokrwiennego. Udary niedokrwienne stanowią 80 proc. wszystkich udarów mózgu. - Według opinii międzynarodowych towarzystw naukowych lek trombolityczny powinno otrzymywać 10-15 proc. pacjentów. Zatem nadal mamy dużo do zrobienia - ocenił dr Kobayashi. "Każdy z nas powinien wykonywać je regularnie" Zaznaczył, że w Polsce są jeszcze problemy z organizacją wewnątrzszpitalną, gdyż często zdarza się, że pacjent z udarem zamiast trafić od razu na oddział udarowy, gdzie może natychmiast otrzymać leczenie trombolityczne, jest obserwowany na szpitalach oddziałach ratunkowych. - Wtedy tracimy szansę na zastosowanie tej terapii - powiedział neurolog. Aby zwiększyć świadomość społeczną na temat udaru mózgu, Fundacja Udaru Mózgu (FUM) zorganizowała w dniach 8-10 października akcję edukacyjną pt. "LICZY SIĘ CZAS!". Jej partnerem jest firma Boehringer Ingelheim. We wtorek mobilny punkt edukacyjny, w którym chętni mogli wykonać podstawowe badania i poznać swoje czynniki ryzyka udaru, trafił do stolicy, w środę odwiedził Kraków, a w czwartek - Poznań. - Ta kampania ma uświadamiać społeczeństwo na temat tego, jakie są objawy udaru mózgu - by każdy z nas potrafił je rozpoznać, a gdy wystąpią, chwycił za telefon i jak najszybciej zadzwonił na pogotowie. To może pozwolić na wdrożenie skutecznego leczenia, ale trzeba trafić do szpitala w ciągu 4,5 godziny - powiedziała Agata Wróblewska z FUM. W trakcie akcji "LICZY SIĘ CZAS!" można było wykonać dwa podstawowe badania - pomiar ciśnienia tętniczego krwi oraz poziomu glukozy we krwi. - Każdy z nas powinien wykonywać je regularnie, ponieważ nadciśnienie czy cukrzyca mogą predysponować do wystąpienia udaru. Podczas tej akcji informujemy też, co trzeba robić, by uniknąć udaru - oprócz regularnych badań, jest to zdrowa dieta, uprawianie sportu oraz unikanie używek, czyli palenia papierosów i nadmiernego picia alkoholu - wyjaśniła Wróblewska. Pacjenci często oczekują w kolejkach Kolejną ważną rzeczą, na którą FUM zwraca uwagę podczas swoich akcji, jest dostęp pacjentów po udarze do rehabilitacji. - Z rehabilitacją po udarze wciąż jest duży problem. Mamy niewystarczającą liczbę ośrodków, które prowadzą specjalistyczną rehabilitację poudarową. Pacjenci często oczekują na nią w kolejkach ponad rok czy dwa lata, a w tym okresie chory może umrzeć i jej nie doczekać. Poza tym, aby rehabilitacja była skuteczna, powinna być rozpoczęta jak najszybciej, najlepiej tego samego dnia, w którym doszło do udaru. Dlatego rehabilitanci powinni być zatrudnieni nie tylko na oddziałach rehabilitacji, ale też na oddziałach udarowych - powiedział dr Kobayashi. Z danych przytoczonych przez neurologa wynika, że rocznie 60-70 tys. osób w Polsce doznaje udaru mózgu, przy czym 15 proc. z nich umiera w szpitalu. W kolejnym roku po udarze śmiertelność wynosi 20-25 proc. Mniej więcej połowa pacjentów wraca do samodzielności, a pozostali potrzebują pomocy innych osób, by móc funkcjonować.