Demonstrację zorganizowało opozycyjne ugrupowanie Koalicja Demokratyczna (DK) byłego premiera Ferenca Gyurcsanya. Opozycyjni deputowani opuścili demonstracyjnie salę posiedzeń i przyłączyli się do manifestantów, którzy wzięli się za ręce, skandując: "Żądamy demokratycznych wyborów". Wielu protestujących przyszło na plac Kossutha przed parlamentem z płonącymi świecami i zniczami w rękach. Gmach parlamentu otoczył kordon policjantów. Do starć z policją nie doszło; manifestanci przepuścili samochody deputowanych, którzy opuszczali parlament po zakończeniu sesji. - Naszym zdaniem w roku 2014 wybory na Węgrzech będą zmanipulowane. Zaapelujemy do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, aby ustalił, czy w naszym kraju nie zostały pogwałcone prawa wyborcze obywateli. Będziemy interweniować na wszystkich forach międzynarodowych - zapowiedział Gyurcsany. W czasie gdy trwał uliczny protest, węgierscy hakerzy tysiącami mejli zablokowali pocztę internetową deputowanych rządzącego Fideszu. Podobne demonstracje odbyły się w innych miastach Węgier. W centrum Debreczyna protesty zorganizowała opozycyjna Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP). Lewicowa opozycja spodziewała się, że w poniedziałek, zgodnie z harmonogramem prac parlamentarnych, rządzący Fidesz ostatecznie przegłosuje zmiany w konstytucji dotyczące ordynacji wyborczej. Jednak ze względu na dużą liczbę zgłaszanych poprawek burzliwą debatę przerwano i końcowe głosowanie odbędzie się w najbliższych dniach. Deputowani Fideszu proponują, aby kampania wyborcza trwała tylko 50 dni przed wyborami. Nie będzie mogła być prowadzona w prywatnych mediach (również elektronicznych), a także w internecie. Cisza wyborcza, podczas której nie będzie można ujawniać sondaży opinii publicznej, zostanie wydłużona do ośmiu dni przed wyborami. 29 października deputowani Fideszu postanowili, że 8 milionów Węgrów uprawnionych do głosowania będzie musiało dokonać obowiązkowej rejestracji najpóźniej 15 dni przed wyborami w rejestrze sporządzonym przez państwową administrację. Rejestracja obowiązuje również Węgrów mieszkających poza granicami kraju, którym rząd premiera Orbana przyznał węgierskie obywatelstwo. Fidesz liczy na stały elektorat, który z pewnością pójdzie do urn, natomiast obawia się niezdecydowanych. Tych ostatnich - według najnowszych sondaży - jest aż 52 procent. Z analiz wyborczych na Węgrzech wynika, że Węgrzy, którzy zdecydują się iść do urn w ostatniej chwili, zagłosują przeciw rządowi. Z Budapesztu Andrzej Niewiadowski