Żyrinowski mówił o tym w kuluarach Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Przywódca LDPR wyraził przypuszczenie, że - ambasada Polski w Moskwie najpewniej obawia się, że ktoś przypadkiem może teraz przejść przed jej gmachem rosyjskim marszem -. Żyrinowski skrytykował obrońców praw człowieka w Rosji zabrak reakcji na burdy przed rosyjską ambasadą w Warszawie. - Nasi obrońcy praw człowieka milczą. Interesuje ich tylko jedno: (plac) Bołotny, Pussy Riot i (Michaił) Chodorkowski. To wszystko. A jeśli naszych obywateli gdzieś biją lub obrażają, to ich to już nie interesuje - grzmiał. Lider LDPR zaapelował do parlamentarzystów w państwach zachodnich, by więcej uwagi poświęcali problemom przestrzegania praw ludności rosyjskojęzycznej w Europie Wschodniej. Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji to jedno z ugrupowań stanowiących zaplecze polityczne Kremla. W ważnych głosowaniach w Dumie Państwowej partia Żyrinowskiego zawsze popiera Kreml. Sam Żyrinowski ma opinię polityka, który często mówi to, czego z różnych powodów powiedzieć nie może lub nie chce Kreml. W poniedziałek po południu ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości zorganizowany przez środowiska narodowe. Na tyłach ambasady rosyjskiej podpalono budkę policji ochraniającej budynek, na teren placówki dyplomatycznej rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady, podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok. Z Moskwy Jerzy Malczyk