"Żyliśmy jak uczestnicy Wielkiego Brata" - stwierdzili Angelo i Francesco Paolo Provenzano, którzy po raz pierwszy spotkali się z dziennikarzami. Wywiady z nimi opublikowały w poniedziałek dzienniki "La Repubblica" i "La Stampa". 30-letni Angelo ma już dyplom geometry. Zapisał się też na wydział komunikacji społecznej, ale jak mówi, nie ma na to zbyt wiele czasu, gdyż po zatrzymaniu jego ojca w 2006 r. został głową rodziny. 27-letni Francesco Paolo ukończył lingwistykę i uczył w liceum w Niemczech, ale został zwolniony z pracy, gdy wyszło na jaw, czyim jest synem. "Mafia... jeszcze dzisiaj poszukujemy definitywnej odpowiedzi na pytanie, czym ona jest. W pierwszej reakcji miałbym ochotę rzec, że to postawa mentalna" - powiedział jeden z synów. Nie jest to "postępowanie wyłącznie sycylijskie" - zauważył. "Mafijność objawia się na tysiące sposobów, poczynając od rekomendacji, by dostać pierwsze miejsce w kolejce na prześwietlenie czy po zaświadczenie z gminy" - ocenił syn Provenzano. Wyraził opinię, że istnieje bardzo cienka granica między organizacją przestępczą zgodnie z kodeksem karnym, a postawą mentalną, tak jak rozumieją ją Sycylijczycy. "Moim zdaniem mafia jest płynną magmą, która nie ma wyznaczonego zarysu" - uważa syn Provenzano, według którego mafii nie można ograniczać tylko do osób, które strzelają. "Mówiono, że ojciec w czasie 43 lat ukrywania się jako szef cosa nostry zablokował system, gospodarkę, wzrost w kraju. Został przedstawiony jako uosobienie absolutnego zła. Wraz z jego złapaniem miała skończyć się mafia. A tymczasem mafia nie skończyła się" - przekonywali synowie Provenzano. "Widzę, że po tym jak go aresztowali, wszystko jest nadal praktycznie tak samo, jak było" - zaznaczył. "Tym, którzy przedstawiają mojego ojca jako Ojca Chrzestnego przypominam, że jest takich wielu. Odpada jeden przychodzi następny i jeszcze jeden. Dlatego myślę, że być może Provenzano był tylko przykrywką dla kogoś innego" - dodał. Synowie nie chcieli się odnieść wprost do najcięższych zarzutów, stawianych ich ojcu, to jest wydania wyroku śmierci na walczących z mafią sędziów Giovanniego Falcone i Paolo Borsellino, zamordowanych w krwawych zamachach. Wyrazili natomiast opinię, że w przypadku ich ojca można mówić o "pewnych okolicznościach łagodzących". Zapytani, co myślą o ludziach apelujących do dzieci bossów, by wyrzekły się swych ojców, sami wykluczyli taką możliwość. Zastrzegli jednocześnie, że nie odpowiadają za decyzje swego ojca. Angelo powiedział, że odkąd ich ojciec przebywa w więzieniu, wraz z bratem próbują odzyskać prawo do normalnego życia "jak każdy inny obywatel". Podkreślił, że wcześniej było to niemożliwe z powodu nieustannej kontroli ich życia. "Wiedzą o nas wszystko. Kontrolowali, a może i nadal kontrolują nas w każdym miejscu, w jadalni, samochodzie, w łazience, w oknie (...). Chcąc to pozbawić dramatyzmu, mówimy, że byliśmy bohaterami największego reality show o cosa nostrze" - stwierdzili sarkastycznie. Przyznali też, że nie wiedzą, czy nadal nie są obserwowani przez policję. Mówiąc o latach swego dzieciństwa, kiedy ukrywali się razem z ojcem i matką, Angelo zauważył: "Nie mogłem wybrać, to było przymusowe ukrywanie się, urodziłem się i wychowałem w takiej sytuacji". Synowie capo di tutti capi zaapelowali również o odrobinę szacunku dla nich i ich matki. "My, rodzina Provenzano chcemy, by zostawiono nas w spokoju" - oznajmili.