Był rok 2007. Podczas imprezy w londyńskiej posiadłości Frampton Park, 14-letni wówczas Abraham Badru pomógł niedoszłej ofierze gwałtu. Zaatakowana 11-latka była dziewczyną jednego z młodocianych gangsterów. Tamtego dnia postanowiła zerwać z chłopakiem. W zemście została napadnięta przez chłopaka i jego kolegów.Zdaniem policji, Abraham, który był świadkiem pobicia i próby gwałtu, pomagając w ucieczce, uratował dziewczynie życie.W trakcie procesu, dzięki jego zeznaniom, zidentyfikowano dziewięciu członków gangu, którzy jako nieletni na lata trafili do poprawczaka. Ofiara napaści otrzymała ochronę. Abrahama okrzyknięto bohaterem, nagrodzono National Bravery Award i sumą 500 funtów. Z obawą zemsty musiał radzić sobie sam.Jak mówi w rozmowie z "The Guardian" matka Abrahama, jej syn żył w strachu, spodziewając się odwetu ze strony sprawców. Zanim doszło do tragedii, wydarzyło się kilka incydentów. 26-latkowi najpierw wybito szybę w samochodzie, innym razem przebito opony. Śmiertelne strzały padły przed miesiącem. Abraham umarł na rękach swojej matki przed własnym domem w Hackney w Londynie.Policja bada okoliczności morderstwa. Jednak matka Abrahama nie ma wątpliwości, że śmierć jej syna to zemsta. "Został zabity za bycie bohaterem" - mówi kobieta i dodaje, że nic nie wypełni pustki, jaką czuje. 26-latek był jej jedynym dzieckiem.