Shin Dong-Hyuk urodził się w jednym z obozów w Korei Północnej. Spędził tam 23 lata życia. Był torturowany i zmuszany do pracy. Uciekł w 2005 roku. Dziś 32-letni mężczyzna głośno mówi o naruszaniu praw człowieka w izolowanej Korei Północnej. Swoje wspomnienia z obozowego życia opisuje w bestsellerze "Urodzony w obozie nr 14" (ang. "Escape from Camp 14"). Władze Korei Północnej postanowiły zdyskredytować Shina, nazywając go bajkopisarzem i przestępcą. Pod koniec listopada północnokoreańska telewizja wyemitowała wywiad z jego ojcem, w którym nazywa on syna kłamcą i zaprzecza, że ich rodzina kiedykolwiek była w obozie pracy - podała agencja AFP. - Byłem wstrząśnięty, kiedy się zorientowałem, że to mój ojciec. Chciałem się zabić - powiedział 32-latek w wywiadzie dla seulskiej telewizji YTN. Shin stwierdził też, że jego ojciec został wzięty na zakładnika, a wywiadzie mówił w desperacji i pod ogromną presją, z jaką musiała się zmierzyć jego rodzina po ucieczce chłopaka z obozu i jego działalności na rzecz przestrzegania praw człowieka. Jak informuje AFP, Shin podtrzymuje, że według niego ojciec został zmuszony do potępienia syna. Wzywa jednak Koreę Północną do umożliwienia ponownego spotkania z rodziną. - Jeśli w Korei Północnej ludzie rzeczywiście są szczęśliwi i wolni, jak mówią władze państwa, pozwólcie mi się spotkać z ojcem - prosi. - Mam tyle pytań, zaczynając od tego, dlaczego urodziłem się w obozie - dodaje. Dawny więzień przyznał, że w obozowej rzeczywistości miłość jest luksusem, na który trudno sobie pozwolić, a jedyne relacje międzyludzkie nawiązywało się podczas walki o jedzenie. - Nigdy nie czułem bliskości ojca - wyznał. - Teraz jednak, kiedy myślę o tym, ile musiał wycierpieć przez moją ucieczkę, czuję się winny - powiedział. Obóz nr 14, w którym urodził się Shin, zajmuje 280 kilometrów kwadratowych i przebywa w nim około 50 000 więźniów. W swojej książce Koreańczyk opowiada m.in. historię próby ucieczki jego matki i starszego brata z obozu. Trzynastoletni wówczas Shin, pragnąc być posłusznym więźniem, doniósł na członków rodziny. Potem widział, jak ich brutalnie pobito, a potem zabito. Wyznaje, że patrzył na to obojętnie. Dziesięć lat po tym zdarzeniu sam uciekł z obozu, jako jeden z nielicznych, którym udało się tego dokonać i przeżyć. Shin zeznał ostatnio przed Komisją Śledczą ONZ, że w Korei Północnej prawa człowieka są naruszane na skalę, która “nie znajduje precedensu we współczesnym świecie". Sprawozdania Komisji dały początek rezolucji ONZ, która wzywa Radę Bezpieczeństwa do postawienia północnokoreańskiego reżimu przed Międzynarodowy Trybunał Karny z zarzutem popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości.Z kolei “Washington Post" w zeszłym tygodniu opublikował wypowiedź Shina, w której ten zapewnia, że “nie zamilknie, mimo ogromnego poczucia winy z powodu cierpienia ojca". - Niesprawiedliwość nie może przesłonić sprawiedliwości. To mój obowiązek wobec tych, którzy są w obozach i ludzi na całym świecie - podkreślił.