Z żyjących Westerplatczyków w najlepszej formie znajduje się 94-letni Ignacy Skowron z Kielc. - Ze zdrowiem jest jeszcze jako tako. Przyjadę 1 września do Gdańska na obchody rocznicy wybuchu wojny. Będzie wtedy okazja do rozmów i wspomnień - deklaruje Ignacy Skowron. Dodał, że ostatni raz na uroczystości z okazji wybuchu II wojny światowej był na Westerplatte w 2005 r. Skowron pochodzi ze wsi Osiny k. Kielc. Na Westerplatte przybył 31 marca 1939 r. z 4. Pułku Piechoty Legionów w Kielcach. W czasie obrony walczył w wartowni nr 2. Z niewoli jenieckiej został zwolniony w listopadzie 1940 r. z powodu choroby. Resztę wojny spędził w gospodarstwie teściów w Radkowicach k. Chęcin, a następnie zatrudnił się w kolejnictwie jako pracownik fizyczny. W 1951 r. został tormistrzem i na tym stanowisku pracował do emerytury, do roku 1975. We wsi Lipowe Pole (woj. świętokrzyskie) mieszka kolejny żołnierz z Westerplatte - 94-letni Władysław Stopiński. - Fizycznie to tata może i byłby zdolny pojechać do Gdańska na obchody wybuchu wojny, ale z całą resztą, nie ma co kryć, jest już gorzej: nic nie pamięta i nawet mnie z trudem rozpoznaje - opowiada o swoim ojcu, obrońcy Westerplatte, jego 52-letni syn Piotr Stopiński. - Ojciec ma czasami jednak przebłyski pamięci. Pamiętam jak dziś, kiedy dwa lata temu podczas kolacji wigilijnej śpiewaliśmy kolędy, takie najbardziej znane "Przybieżeli do Betlejem", "Wśród nocnej ciszy" i inne. W pewnej chwili tata nam przerwał i mówi: "poczekajcie, ja wam też coś zaśpiewam". I zaczął śpiewać takie kolędy, jakich my w ogóle nie znaliśmy. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni i wzruszeni - opowiadał Piotr Stopiński. Władysław Stopiński przybył do jednostki wojskowej na Westerplatte 17 marca 1939 r. W czasie obrony walczył na placówce "Prom", a po jej zniszczeniu w rezerwie koszar, jako karabinowy. Po kapitulacji wzięty do stalagu. Swoje życie zawodowe po wojnie związał z PKP w Skarżysku-Kamiennej, gdzie był komendantem służby ochrony kolei, nastawniczym, kierownikiem pociągów towarowych i majstrem w warsztatach wagonowych. Pełnił też w tej miejscowości m.in. funkcję drugiego sekretarza egzekutywy PZPR. Na emeryturę przeszedł w 1975 r. Jan Lelej, kolejny bohaterski obrońca Westerplatte, mieszka w Ostródzie (Warmińsko-Mazurskie) i jest obłożnie chory. - Tylko leży, nie wstaje. Od trzech lat jest przykuty do łóżka. Pamięci już nie ma, wnuczki jak przychodzą, to ich nie rozpoznaje. Rozmawiać nie chce wcale, czasami rzuci tylko jakieś słowo - opowiada małżonka Westerplatczyka 81-letnia Jadwiga Lelej, która przy pomocy pielęgniarki opiekuje się schorowanym mężem. Oboje mieszkają w bloku na I piętrze. Jan Lelej urodził się 10 maja 1917 r. w Ugłach k. Wołożyna (obecna Białoruś), w rodzinie rolniczej. Na Westerplatte przybył 13 sierpnia 1939 r. Z 31 sierpnia na 1 września pełnił wartę nocną. Podczas obrony walczył w wartowni nr 5, a po jej zbombardowaniu w składzie placówki "Tor kolejowy". Odniósł niegroźne rany. Po kapitulacji Lelej trafił do stalagu, skąd w lutym 1945 r. zbiegł. Osiedlił się w Ostródzie, gdzie w latach 1946-1954 pracował, jako intendent w Milicji Obywatelskiej i Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Od 1955 r. był tokarzem w zakładach naprawczych taboru kolejowego. Na emeryturze jest od 1977 r. Czwarty obrońca placówki wojskowej na Westerplatte, 94-letni Aleksy Kowalik, mieszka w Blachowni k. Częstochowy. Z informacji zebranych od jego rodziny przez Stanisławę Górnikiewicz-Kurowską z Gdańska, autorkę kilku publikacji poświęconych Westerplatczykom, dokumentującej od kilkudziesięciu lat losy żołnierzy z Westerplatte, jest on także ciężko chory. - Czuje się słabo, prawie nie chodzi, jest częściowo sparaliżowany. Potrzebny jest mu wózek inwalidzki. Ma też kłopoty ze wzrokiem. Mówi głównie o koniach i krowach, których już dawno nie ma na gospodarstwie - opisuje stan zdrowia Westerplatczyka, Górnikiewicz-Kurowska.