W czwartek na Białorusi rozpoczęły się białorusko-rosyjskie manewry wojskowe Związkowa Stanowczość-2022. Ćwiczenia zapowiedziano jako finalny etap "sprawdzianu sił reagowania Państwa Związkowego". - To 10-dniowe manewry. Ich głównym celem jest przetestowanie zdolności do obrony Państwa Związkowego przed atakiem ze strony Polski, krajów bałtyckich oraz Ukrainy. To bardzo nietypowe, bo Rosjanie ćwiczyli prawie taki sam scenariusz we wrześniu podczas Zapad-2021. Różnica jest tylko taka, że teraz dodano do tego miksu krajów Ukrainę - wyjaśnia w rozmowie z Interią Konrad Muzyka, ekspert ds. bezpieczeństwa, dyrektor Rochan Consulting. "Celem ćwiczeń jest odwrócenie uwagi" Zwraca on uwagę, że o ćwiczeniach poinformowano dopiero pod koniec listopada, choć są one "o wiele większe" niż Zapad-2021. Zdaniem Muzyka, "celem ćwiczeń jest odwrócenie uwagi". - Większość wojsk rosyjskich znajduje się w południowo-wschodniej Białorusi, gdzie nie ma mediów. Gdy wszyscy patrzą na ćwiczenia sojusznicze, Rosjanie w dalszym ciągu ściągają dodatkowe siły i środki na ukraińską granicę - zauważa. - Moim zdaniem te ćwiczenia nie zapoczątkują rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ważniejsze jest to, co się będzie działo po nich. Może być tak, że te ćwiczenia faktycznie się odbędą i będzie pauza. Jednocześnie będzie podnoszona gotowość bojowa. Bardzo złym znakiem będzie, gdy nikt nie będzie ćwiczył - to by oznaczało, że Rosjanie podnoszą gotowość swoich sił. I wtedy zobaczymy, co się stanie - czy wrócą do siebie na wschód Rosji czy wejdą na Ukrainę - przekonuje Muzyka. "Rosjanie przygotowują się do rozpoczęcia operacji zbrojnej przeciwko Ukrainie" - To, co dzieje się na Białorusi wskazuje, że Rosjanie przygotowują się do rozpoczęcia operacji zbrojnej przeciwko Ukrainie. Czy to będzie miało miejsce? Nie wiem, to decyzja polityczna. Z wojskowego punktu widzenia to wszystko wygląda bardzo źle - ocenił. Ekspert nie wyklucza, że część rosyjskiego sprzętu pozostanie już na Białorusi. - Mógłby być on utrzymywany w bardzo dużej gotowości bojowej - dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund, think thanku zajmującego się m.in. bezpieczeństwem. - Te ćwiczenia są postrzegane jako najbardziej niebezpieczny moment do potencjalnej inwazji rosyjskiej na Ukrainę, ponieważ z Białorusi jest fizycznie najbliżej do Kijowa, a ćwiczenia kończą się tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich - to dobry politycznie moment na inwazję - ocenia. Baranowski podkreśla, że "te ćwiczenia mogą, ale nie muszą zapoczątkować inwazję, ponieważ nadal nie jest to jasne, co zrobi Putin". - Ważnym sygnałem będzie to, czy Putin zacznie wycofywać wojska z Białorusi po zakończeniu ćwiczeń - dodaje. "To problem na najbliższe miesiące, jeśli nie lata" - Na ten moment eskalacja trwa i to pomimo zabiegów dyplomatycznych - podkreśla w rozmowie z Interią. Obaj eksperci nie wykluczają, ale także nie przesądzają, że może dojść do rosyjskiej prowokacji. - Rosjanie nie potrzebują prowokacji, żeby wejść na Ukrainę, nie muszą w ten sposób usprawiedliwiać swoich ruchów - przekonuje Muzyka. Jak mówi, "sytuacja nie zakończy się pozytywnie w najbliższym czasie - to problem na najbliższe miesiące, jeśli nie lata". Baranowski pytany o reakcję Zachodu podkreśla, że "jesteśmy w dużo lepszej sytuacji, niż się można było spodziewać". - To dużo lepsza reakcja niż ta z 2014 roku, gdy NATO nie było zgodne, co do tego, co dzieje się na wschodnich granicach Ukrainy - wyjaśnia. Konrad Muzyka dodaje, że "oczekiwałbym zwiększenia obecności sił NATO na wschodniej flance". - Mam na myśli obronę przeciwlotniczą, przeciwrakietową, a także więcej ćwiczeń lotniczych nad Polską - wymienia. Muzyka zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: Na wszystkie działania - ćwiczenia, przerzut wojsk - Rosja wydała w ostatnich miesiącach setki milionów dolarów. - To ogromne koszty - podsumowuje.