Tłum wygwizdał i wybuczał prezydenta dwa razy - gdy po raz pierwszy wszedł na stadion i ponownie, gdy przygotowywał się do wygłoszenia przemówienia. Wielu zgromadzonych w geście dezaprobaty kierowało kciuki w dół, niektórzy w proteście opuścili stadion. Organizatorzy uroczystości ku czci Mandeli próbowali załagodzić wrogą reakcję tłumu na wystąpienie szefa państwa, aranżując występ chóru. "Mandela miał wizję i nią żył. Ale Zuma nie wciela w życie tego, co mówi" - powiedziała 31-letnia Funeka Gingcara-Sithole. "Powinien zachować się honorowo i odejść" - dodała. Ostatecznie jednak Zuma zdołał wystąpić i nawet otrzymał za zakończenie aplauz. Zapewnił, że będzie kontynuował wysiłki Nelsona Mandeli na rzecz RPA "demokratycznej i wolnej od ubóstwa". "Na cześć Mandeli zobowiązujemy się do budowy narodu opartego na wartościach demokratycznych i ludzkiej godności oraz wolności" - mówił. Ugrupowanie Zumy, Afrykański Kongres Narodowy (ANC), zmaga się z gwałtownymi niepokojami i protestami społecznymi w związku z utrzymującą się biedą, przestępczością i bezrobociem. Nadal jednak może liczyć na zwycięstwo w wyborach w kwietniu lub maju. Zuma, który stoi na czele RPA od 2009 roku, miał nadzieję na poprawę swoich notowań na fali emocji i wspólnej żałoby po śmierci Mandeli - komentuje agencja Reutera. Nelson Mandela, pierwszy czarnoskóry prezydent RPA, jeden z najwybitniejszych przywódców i mężów stanu, zmarł 5 grudnia w wieku 95 lat. W uroczystościach ku jego czci wzięli udział m.in: prezydent USA Barack Obama, sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, wiceprezydent Chin Li Yuanchao, prezydent Francji Francois Hollande i jego poprzednik Nicolas Sarkozy. Przybyli niemal wszyscy przywódcy z Afryki, a także prezydenci Indii, Brazylii, Meksyku, Niemiec, Afganistanu oraz premierzy, szefowie MSZ i przedstawiciele monarchii krajów europejskich. Polskę reprezentował szef MSZ Radosław Sikorski.