22-latka świętowała wigilię Bożego Narodzenia z rodziną swojego narzeczonego w ich domu w North Highlands w Kalifornii. Około godziny drugiej w nocy z 24 na 25 grudnia w mieszkaniu doszło do pożaru. Destiny jako pierwsza zauważyła ogień i swoim krzykiem zaalarmowała pozostałych lokatorów. Kobieta sama w porę nie zdążyła ewakuować się z płonącego budynku. Została wyniesiona z domu dopiero przez strażaków, którzy przybyli na miejsce zdarzenia i przetransportowana do szpitala w stanie krytycznym. Niestety lekarzom nie udało się uratować jej życia - zmarła następnego dnia. Pięć innych osób, które były w domu w chwili pojawienia się ognia, przeżyło pożar. - To ona zaczęła krzyczeć, że dom się pali. Uratowała nam życie - powiedział ojciec narzeczonego 22-latki. Według strażaków przyczyną pożaru było zwarcie lampek umieszczonych na sztucznej choince. Potwierdzili to domownicy, którzy przekazali, że poszli spać nie wyłączając świątecznej dekoracji. Oprócz 22-latki w pożarze zginęły również dwa psy, a dom w którym pojawił się ogień, został doszczętnie spalony. Rodzina kobiety założyła w internecie zbiórkę pieniędzy mającą na celu pokryć koszty opieki szpitalnej i pogrzebu 22-latki.