Do tego zdarzenia doszło w sierpniu 2018 roku, ale dopiero teraz policja w Teksasie w USA postawiła kobiecie zarzuty. Latem 28-letnia Chrystal Walraven spakowała walizkę i poleciała na 5-dniowy urlop do oddalonej 2000 km Karoliny Południowej. W domu zostawiła pięcioro dzieci w wieku 12, 10, 6, 3 lat oraz 15-miesięczne niemowlę. Sprawa wyszła na jaw, kiedy jedno z dzieci poskarżyło się w szkole, że jest niewyspane, ponieważ w nocy musiało wstawać do dziecka, żeby zmieniać pieluchy. Dyrektor szkoły powiadomił policję. Funkcjonariusze opisywali później w raporcie, że kiedy weszli do mieszkania, uderzył ich smród odchodów i śmieci. Po podłodze walały się zużyte pieluchy. Kiedy zobaczyli leżące w kołysce niemowlę całe od stóp po czubek głowy przykryte kocykiem, w pierwszej chwili przerazili się, że nie żyje. Na szczęście tylko spało. Policjanci dotarli do matki dzieci. Nie miała sobie nic do zarzucenia. Twierdziła, że musiała odpocząć. Prosiła sąsiadów i ojca jednego z dzieci, żeby do nich zaglądali. Utrzymywała, że jest w stałym kontakcie z dziećmi na Facebooku. Sąsiedzi zeznali z kolei, że myśleli iż matka do późna pracuje. Nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego nie zaniepokoił ich fakt, że dzieci do północy bawią się bez opieki na podwórku. Autor: Joanna Potocka