Urazy mózgu są na tyle powszechnym zjawiskiem wśród dzisiejszych żołnierzy, że wojsko postanowiło wydać ponad 42 mln dolarów na badania, które umożliwiłyby ich wcześniejsze wykrycie. Sprawca masakry cywilów w Afganistanie, Robert Bales, prawdopodobnie został poddany takiemu testowi. Problem w tym, że test nie zdał egzaminu - informuje Propublica.org. Ponad milion żołnierzy w ogóle zostało poddanych trwającemu 20 minut, komputerowemu badaniu ANAM (ang. Automated Neuropsychological Assessment Metrics). W zeszłym roku narzędzie to zostało ostro skrytykowane jako nieefektywne i nieskuteczne. Wiele mediów, w tym "New York Times", cytowało wojskowych urzędników, którzy podkreślali, że Bales leczył się z powodu urazów, których doznał w Iraku. Żołnierze powinni przystąpić do takich badań dwa razy - pierwszy raz przed misją, a następnie ponownie, po stwierdzeniu podejrzenia urazu głowy. Badani muszą odpowiedzieć na szereg pytań, które sprawdzają myślenie, czas reakcji, pamięć i szybkość uczenia się. W teorii wstępny test służy jako punkt odniesienia do porównywania wyników drugiego testu. Rozbieżność sygnalizuje możliwe urazy - informuje Propublica.org. Szczegółowe badania urazów mózgu Roberta Balesa oraz przeprowadzenie kolejnych testów to jedna sprawa, ale łączenie ich z wybuchem agresji, który skończył się w tak tragiczny sposób, to już zupełnie coś innego. Naukowcy do tej pory nie wykazali żadnego związku pomiędzy traumatycznymi urazami mózgu i przemocą. Na wprowadzenie "rewolucyjnych" testów wydano 42 mln dolarów.