"Chcę, by mój syn urodził się na teksańskiej ziemi" - powiedział spadochroniarz z amerykańskiej bazy w Wenecji Euganejskiej na północy Włoch i poprosił o przysłanie jej z ogródka przy domu swych rodziców w Austin do miejscowości San Pietro in Gu koło Padwy, gdzie mieszka z żoną. Ziemię, która przeszła wszelkie kontrole celne oraz bezpieczeństwa, przysłano w dużym plastikowym pojemniku. "Ziemia z ogródka" - tak paczkę opisano w liście przewozowym. Zawartość tej przesyłki żołnierz postanowił położyć pod szpitalnym łóżkiem swej żony w chwili narodzin dziecka. Charles Joseph "urodził się we włoskim szpitalu na teksańskiej ziemi" - ogłosił niedawno świeżo upieczony ojciec w mediach społecznościowych. Następnie poinformował, że pierwszą ziemią, jakiej stopami dotknął jego syn, była właśnie ta ze Stanów Zjednoczonych. Z Rzymu Sylwia Wysocka