Francois Hollande, który wystąpił na konferencji prasowej w Pałacu Elizejskim po rozmowach z włoskim premierem Matteo Renzi, zapewnił w związku z przypadającą w tych dniach trzecią rocznicą wybuchu wojny w Syrii, że Francja "nie zamknęła oczu" na konflikt syryjski, którego ofiary to również 2,5 miliona uchodźców. Mimo że genewska konferencja w sprawie zawarcia pokoju między reżimem Baszara el-Asada a powstańcami nie dała wyników, "musimy nadal wywierać nacisk na znalezienie pokojowego rozwiązania" - powiedział francuski prezydent. Francja, jeden z krajów zajmujących najbardziej zdecydowane stanowisko wobec reżimu syryjskiego, była pierwszym krajem zachodnim, który uznał opozycyjną Syryjską Koalicję Narodową za jedynego przedstawiciela narodu syryjskiego i zaczął dostarczać powstańcom pomocy wojskowej nie służącej bezpośrednio do fizycznej eliminacji przeciwnika. Francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius, który również wypowiadał się w sobotę na temat Syrii, określił jako "groteskową" perspektywę kandydowania prezydenta Baszara el-Asada w nowych wyborach szefa państwa. "Syryjski reżim ponosi całkowitą odpowiedzialność za cierpienia narodu, które stanowią największy ludzki dramat XXI wieku" - powiedział Fabius. W czasie trzech lat wojny domowej w Syrii kraje Unii Europejskiej udzieliły ofiarom tej wojny największej pomocy humanitarnej. Jej wartość to 2,6 miliarda dolarów. W znacznej mierze przeznaczona była na pomoc dla 4,3 miliona syryjskich dzieci, które pozbawione domu, wyżywienia i możliwości normalnej nauki stały się największymi, bezbronnymi ofiarami konfliktu zbrojnego. Według danych Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w wojnie domowej w Syrii straciło życie co najmniej 10 000 kobiet. Asad zapowiedział, że będzie kandydował w wyborach, "jeśli będzie mógł liczyć na poparcie narodu". Zgodnie z syryjską konstytucją jego mandat wygasa w sierpniu. Sprawuje władzę od 14 lat, od śmierci swego ojca Hafeza el-Asada który rządził przez 30 lat - od 1970 do 2000 roku.