Deszcz meteorytów spadł dzisiaj rano nad Uralem, m.in. w okolicach Czelabińska. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nad całym rejonem doszło do destrukcji meteoroidu, który częściowo spłonął w dolnych warstwach atmosfery. Fala uderzeniowa po wybuchach spowodowała zniszczenia na ziemi. Jest ok. tysiąca osób poszkodowanych, większość została poraniona odłamkami szkła z rozbitych szyb okiennych. To wydarzenie - dramatyczne dla mieszkańców Czelabińska - może być jednocześnie okazją do pozyskania cennych okruchów z kosmosu na rzecz nauki. - Zależnie od tego, z czego zbudowany jest meteoryt, i skąd pochodzi, jego badania pozwalają powiększać wiedzę nt. formowania się systemów gwiezdnych i układów planetarnych, np. Układu Słonecznego i Drogi Mlecznej" - powiedział Kierownik Muzeum Geologicznego w Państwowym Instytucie Geologicznym, dr Piotr Szrek. Czasami zdarzają się meteoryty pochodzące z Księżyca lub innych planet, wybite z ich powierzchni przez uderzenie innego, większego meteorytu. - Na razie nie wiemy, z czego był zbudowany meteoryt, który spadł nad Uralem, i skąd pochodził - zaznaczył naukowiec. - Rosyjscy naukowcy zajmujący się meteorytami na pewno będą tym bardzo zainteresowani. Pozostaje tylko pytanie, jak szybko będą w stanie znaleźć choć część tego potencjalnego zbioru. Jeśli na ziemię spadło kilkaset czy kilka tysięcy fragmentów, badaczom wystarczy niewielka część. Będą mogli określić skład chemiczny skał, ich pochodzenie, wiek, ewentualnie strukturę - wyliczał dr Szrek. Ekspert nie ma też wątpliwości, że jeśli na Ziemię faktycznie spadły fragmenty meteorytu, to duża ich część trafi na rynek. O meteoryty nietrudno choćby na internetowych aukcjach, a ich małe okruchy mogą kosztować od kilkunastu złotych. Na cenę meteorytu wpływa m.in. jego wielkość, skład, pochodzenie. - Istnieje duża grupa poszukiwaczy i kolekcjonerów, którzy zdają sobie sprawę z rynkowej wartości niektórych takich obiektów - mówi dr Szrek. - Rynek meteorytów istnieje także w Polsce. Nasze prawo "reguluje kwestie związane ze skamieniałościami i minerałami w sposób niedoskonały" - mówi dr Szrek. Przepisy określają co prawda zasady podstępowania z zasobami naturalnymi i skamieniałościami, ale zawierają "bardzo poważne luki dotyczące tzw. skamieniałości śladowych, to znaczy odciśniętych w skałach tropów wymarłych zwierząt, i ani słowem nie wspominają o meteorytach. Dlatego jeśli komuś na podwórko spadnie meteoryt, staje się jego własnością" - mówi kierownik muzeum, w którego kolekcji znajduje się jeden z unikatowych w skali świata meteorytów marsjańskich, który w latach 90. spadł na jedno z podwórek we wsi Baszkówka (woj. mazowieckie). Handel meteorytami nie jest sprzeczny z prawem, ale może sprawić, że cenne kosmiczne okruchy na dobre ugrzęzną w prywatnych zbiorach. Instytutów naukowych z reguły nie stać bowiem na odkupywanie takich obiektów po cenach rynkowych. - Ale czasami kolekcjonerzy mają naukowe ambicje i udostępniają naukowcom swoje kolekcje. Choćby po to, żeby wiedzieć, co właściwie posiadają. W Polsce tak właśnie współpracuje Polskie Towarzystwo Meteorytowe - powiedział dr Szrek. - Jest szansa, że i w Rosji pojawią się poszukiwacze. Na razie oficjalnie miejsce upadku przeszukuje wojsko, które zabezpiecza fragmenty, które ewentualnie spadły. W najbliższych dniach na pewno pojawi się też bardzo dużo poszukiwaczy 'zawodowych', którzy z meteorytów żyją - powiedział Przemysław Żołądek, prezes Pracowni Komet i Meteorów, która zrzesza miłośników obserwacji i badań meteorów - amatorów i zawodowych astronomów. Przemysław Żołądek podkreślił, że poszukiwacze dysponują obecnie zaawansowanym sprzętem. Są grupy, które wyznaczają pozycję upadku meteorów, np. na podstawie obrazów z kamer, inni zajmują się tylko poszukiwaniem, często używając wykrywaczy metali. Tacy ludzie ze sobą współpracują. W opinii prezesa PKiM większość znalezionych na Ziemi meteorytów może pozostawać w rękach prywatnych, choć trudno to precyzyjnie ocenić.